Megalomania to, najprościej, zawyżona samoocena. Przekonanie o własnej wartości, znaczeniu i możliwościach pozwala osobom dotkniętym tym nieszczęściem poczuć się lepiej. Nawet jeśli (lub zwłaszcza, gdy) to tylko urojenia. Z czasem zaczyna się im przypominać, że działali w podziemiu, walczyli z komuną, roznosili ulotki i inne takie. Są „na ty” z posłami, ministrami, marszałkami i przyjaźnią się z działaczami ROPCiO, KOR, PZU, PCK i PKP Intercity (niepotrzebne skreślić).
Inną i zupełnie niewinną formą poprawiania samooceny jest szukanie odpowiednich antenatów. Przyjemniej jest mieć herbową genealogię, niż wypaść byle sroce spod ogona. Przyjemniej wierzyć w długą linię kontuszowych przodków, niż dręczyć się, że dziad dziadka pasał kozy u dworu. Taki banał wyznają w skrytości ducha nawet najwięksi demokraci (i demokratki), i zdeklarowani wrogowie klasowych przesądów i nierówności społecznej. Odpowiedni rodowód lepszą dziennikarki wprawdzie nie uczyni, lecz czy przeszkadza? Miło jest zerkając na chudą rączkę widzieć żyły pełne błękitnej krwi.
Odnośników do „Sapiehy” jest w Google ponad 400 tysięcy i szukanie bliższych informacji na temat Naczelnej jako prawnuczki Semena Sopihy byłoby pracą iście benedyktyńską. Są Sapiehowie „różańscy” i „boćkowscy”, są „kodeńscy” i „krasiczyńscy”, lecz „konstancińsko – wojnowskich”, nie wiedzieć czemu, nie ma. Brak odpowiednio wypozycjonowanego opisu mazurskiej linii Sapiehów jest przykry i nieznośny ze względu na brak gminnej równowagi. Oddziaływanie Gałkowa powinno już dawno zostać zrównoważone odpowiednio wysokim tonem dzwonu z Wojnowa. Na razie w swój dzwon magnackiego pochodzenia pierdzielnęła tylko Naczelna, ale ufajmy niezachwianie, że obok doktoratu zamieści wkrótce i metrykę.
Mimo mizeroty źródeł na internetowym wysypisku, coś-niecoś znaleźć jednak można. Na jednej ze stron poświęconych nieszkodliwemu bzikowi, da się wyszperać wielce intrygujący wpis, z równie intrygującym podpisem. Autorka twierdzi, że właśnie pisze książkę i pyta, jak się w dawnych czasach atakowało zamki? Dzięki dyskusji wywołanej przez naszą Sapiehę – pociechę, dowiadujemy się, że zamek w Czersku mógł stracić swe funkcje obronne z powodu… szklanych kulek. Mógłby stracić swe funkcje z powodów równie szklanych (np. flaszek i kieliszków), ale kulek?! Prawdziwa zagadka.
Temat jest ciekawy nie dlatego, że Sapieha nie ma pojęcia o militariach z tamtej epoki. Jej wpisy są zastanawiające, bo pokazują, że w 2006r. przyszła Naczelna wykazywała ten sam styl działania, co dzisiaj. Czy warsztat autorki przewodnika z „konstancińskiej” linii Sapiehów, nie przypomina pod pewnymi względami warsztatu dziennikarki z linii „wojnowskiej”? Jeśli ktoś chciałby zarobić (lub stracić) na wydaniu dobrego przewodnika po Mazurach, niech nie siedzi w bibliotekach, niech nie wertuje żadnych kronik, opracowań i monografii. Niech w ogóle nie zaprząta sobie głowy takimi duperelami. Od czego są fora internetowe? Wystarczy tylko rzucić temat, a ludzie sami wszystko w komentarzach powiedzą. Wchodzisz, logujesz się i pytasz:
Słuchajcie ludzie – czy w Rucianych był kiedyś zamek? A jeśli był, to z czego Krzyżacy strzelali – ze szklanych kulek, gumy od majtek, czy z d* po nodze? Bo wiecie, piszę przewodnik i chciałabym to zrobić porządnie – skoro był zamek, to się musieli… zamykać. No to i klucze pewnie jakieś były, co nie?
Jak schodził przewodnik kalwaryjski? – nie wiemy. W trakcie czytania dowiadujemy się jednak, że wcześniej powstały publikacje poświęcone urokom Piaseczna, Konstancina, Szwajcarii Kaszubskiej i… Mazur. Anka Sapieha – Grzybowska (ona to, czy nie ona?!), nim przybędzie do Wojnowa, ma już za sobą szereg publikacji. Z bogatym dorobkiem i poważnym bagażem dziennikarskiego doświadczenia (osobny i bardzo ciekawy temat) przyszła Oriana Fallaci wkrótce przyjedzie na Mazury. Prócz doktoratu i błękitnej krwi, przywiezie ze sobą styl bezpardonowej demistyfikatorki i skłonność do sypania prawdą po oczach. I to jest właśnie w Niej piękne, że prawdę ukochała nade wszystko. Nie krępuje się w ocenach i niczego nie owija w bawełnę. Wywala kawę na ławę, a tę ławę zrzuca prosto z mostu.
Nie jest jednak konsekwentna. Dlaczego gminne Pinokio z dziennikarską skrupulatnością i obiektywizmem doszczętnie zrecenzowało jedną z knajp (na krechę nie dali, czy jak?!), a inną oszczędziło? A tu, z z tym całym linem i sanepidem w śmietanie już zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Czyżby miewała recenzenckie ataki? Prawie powiedziała, że ją podtruto, ktoś zawiadomił SANEPID, lecz nadal nie wiadomo, gdzie można dostać sraczki.
Nie wiemy, jakie treści zawiera przewodnik po Konstancinie, ale jego recenzję można znaleźć w naturalnym środowisku My/Naczelnej – internecie. Nie wiemy, jaką wartość przedstawia ten przewodnik, ale ocenę da się odkopać w Konstancinie i czyż nie współgra ona na tej samej strunie? Cytują tak:
"ostrzegamy jednak przed chodzeniem po Mirkowie po zmroku. Radzimy zwracać baczną uwagę na samochody, a zwłaszcza na pozostawione w nich cenne przedmioty. Mirków to jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic Konstancina gdzie o niemiłą przygodę nietrudno". Jak widać, nie jeden Grendial ma nasza Fallaci już na koncie.
Wróćmy jednak do Sapiehy.
Że Sapieha jest Sapiehą, potwierdza Sapieha na swoich łamach. Wpis wart jest osobnego zauważenia, ponieważ artykuł urąga wszelkim regułom dziennikarskiej przyzwoitości. Dlaczego? Dlatego, że coś widocznie zaiskrzyło na synapsach odpowiedzialnych za dziennikarską bezstronność i obiektywizm. Coś tam we łbie poszło widocznie nie tak (nie domknęła się czwarta klapka, albo odskoczyła piąta klepka) i zamiast Anki – dziennikarki, artykuł napisała Anka – blogerka. Zamiast relacji ze spotkania, neutralnego przekazu informacji i przedstawienia istotnych opinii wyrażanych przez jego uczestników, Obsrywator zamieścił pamflet, a chwilami ni to wpis do pamiętnika, ni to prywatny list do Alexandra.
Temat publikacji, czyli „Wioski kulturowe – Gałkowo”, jest właściwie bez znaczenia, bo istota siedzi w ulubionym języku i metodzie kodowania czytelników Obsrywatora: sfera mrzonek, wizja rozkładała na obie łopatki, cała ta utopia, rzucająca na kolana relacja itd., itp. Na szczególne brawa zasługuje jeden z akapitów. Co Państwo przedstawili, tego dziennikarz Sapieha nie napisała, lecz bloger Sapieha skomentowała:
Jestem na duże NIE. Czekam na konkrety. To co Państwo przedstawili jest dla mnie interesem kilku pań i panów, którzy będą zgarniać kasę za „dodatkowe usługi” w Gałkowie - ustawianie ścieżek turystycznych, etc. Dla mnie to interes kilku dobrze ustawionych osób.
Prawda, że ładne? Pierwsze zdanie Kodeksu Etyki Dziennikarskiej zaczyna się od:
„Zadaniem dziennikarzy jest przekazywanie rzetelnych i bezstronnych informacji oraz różnorodnych opinii, a także umożliwianie udziału w debacie publicznej”. Dzięki rzetelności i bezstronności przekazywanych informacji, oraz przedstawieniu przez Sapiehę różnorodnych opinii, wiemy co mamy sądzić o pomyśle i ich autorach. I tak jest ze wszystkim – Anka zdaje relację z wydarzeń, wyjaśnia kulisy, ocenia swoich bohaterów i… podaje papkę swoim głodnym sensacji czytelnikom. Po to Lechu skakał przez płot stoczni, po to Bujaka szukała bezpieka i po to Ori(Anka) dostawała pałą po chudych plecach, żeby wolne media mogły nie tylko pisać prawdę, lecz również myśleć za swoich czytelników. Relację, kulisy i ocenę podaje My/Naczelna już przeżutą. Wystarczy tylko otworzyć dziobek i połknąć.
„Zadaniem dziennikarzy jest przekazywanie rzetelnych i bezstronnych informacji oraz różnorodnych opinii, a także umożliwianie udziału w debacie publicznej”. Dzięki rzetelności i bezstronności przekazywanych informacji, oraz przedstawieniu przez Sapiehę różnorodnych opinii, wiemy co mamy sądzić o pomyśle i ich autorach. I tak jest ze wszystkim – Anka zdaje relację z wydarzeń, wyjaśnia kulisy, ocenia swoich bohaterów i… podaje papkę swoim głodnym sensacji czytelnikom. Po to Lechu skakał przez płot stoczni, po to Bujaka szukała bezpieka i po to Ori(Anka) dostawała pałą po chudych plecach, żeby wolne media mogły nie tylko pisać prawdę, lecz również myśleć za swoich czytelników. Relację, kulisy i ocenę podaje My/Naczelna już przeżutą. Wystarczy tylko otworzyć dziobek i połknąć.
Swoją relację ze spotkania kończy nasza Sapieha tak:
Na dzisiejszym spotkaniu w wyłuszczarni zapytałam wojewodę o planowaną dotację dla "wioski kulturowej Gałkowo". Wyraził zdziwienie. Najwyraźniej projekt jest mu kompletnie nieznany.
Wojewoda wyraził zdziwienie?! - A czemu miałby się nie dziwić? Projekt jest mu kompletnie nieznany? - A skąd niby miałby go znać, skoro w Domu Kultury przez cały czas mówiło się o Urzędzie Marszałkowskim? To nie jedyny przykład, że w niejednej głowie czasem prócz królików pieprzą się fakty, miejsca i osoby (osobny temat).
Wpis o wioskach kulturowych ma jeszcze jedną tajemnicę. Nie wiedzieć czemu – zniknął! Dziś jest i wisi sobie spokojnie na stronie, jako jeszcze jeden dowód triumfu charakteru nad rozumem. Był jednak czas, gdy go tam nie było i tylko zainteresowani i wielbiciele Obsrywatora zarejestrowali fakt zniknięcia. Został zresztą po zniknięciu ślad w komentarzach, a dopiero wyjaśnienie My/ Naczelnej budzi zastanowienie. Danuta pyta, gdzie komentarz ze spotkania w Domu Kultury, a ta, co przez wiele lat była „zwierzęciem ostro politycznym” odpowiada: „Przyczyny zniknięcia komentarza są tak prozaiczne, że nie chce mi się o nich pisać.”
Ciekawe, bardzo ciekawe. Co było powodem usunięcia? Ta „Sapieha” w podpisie? A może recenzencki atak po prostu minął? Można zgadywać.
* - Tytuł jak zwykle… Noblesse oblige znaczy tylko tyle, że „szlachectwo zobowiązuje”. Dopiero w domyśle jest, że do szlachetności i honoru. Nazwisko to jeszcze za mało. Nawet gdyby miało brzmieć Anka Sapieha – Grzybowska de Wasserkopf von Woynowo.
Jak SapiehaA ma błękitną krew to może być, że od denaturatu?
OdpowiedzUsuńZ teki oponentów tej Pani i a propos hasła "Gwałt nie się gwałtem...":
OdpowiedzUsuńKrzesławka dręczypupa
Nie lubię treści kolportowanych przez blogerkę V. ponieważ uważam je za podstępne i fałszywe - jak opisywane przez Stanisława Lema pewne stadnie działające zwierzątko. Z pamięci: multipodium pseudostellati trylopii. Złośliwy gatunek kosmicznej mrówki, która pożerała kosmicznych turystów. Czyniła to w ten sposób, że na najtrudniejszych trasach pieszych tworzyła tuż przy szlaku konstrukcje całkowicie podobne krzesłom. Strudzony wędrowiec widząc taką okazję nie wahał się, siadał – a sprytne owady zaczynały ucztę. MRÓWKI KRZESŁAWKI DRĘCZYPUPY… Od ogonkowej strony… Straszne, prawda?
No więc chciałem powiedzieć, że rzeczona blogerka dziwnym trafem jakimś kojarzy mi się z tymi mróweczkami. Nawet gdy pisuje o... wszystko jedno o czym.."
Mnie to coś raczej przypomina spiritus movens
OdpowiedzUsuńMy Naczelna-słów kilka o pochodzeniu:
Linia rozwojowa Naczelnej zaczęła się prawdopodobnie od ryjówek nadrzewnych, które miały cechy pośrednie między ssakami owadożernymi a naczelnymi. Do dzisiaj na Mazrach żyje ryjówka nadrzewna Tupaia: wiewiórecznik, tana. Ma ona wydłużony pysk, długi ogon i pierwsze palce przeciwstawne. Wszystkie palce zakończone są pazurkami. Dla ewolucji naczelnych charakterystyczne są przystosowania do nadrzewnego trybu życia.
Naczelne charakteryzują się typowymi cechami:
wytwarzają łożysko typu omoczniowego,
posiadają kończyny przednie i tylne, pięciopalczaste z przeciwstawnym kciukiem; palce zakończone są płaskimi paznokciami; mięsiste opuszki palców są wyspecjalizowanym narządem dotyku,
oczodoły zamknięte z pełną obudową kostną,
skierowane do przodu oczy umożliwiają stereoskopowe (trójwymiarowe) widzenie,
mózg silnie rozwinięty,(i tu mógłbym się sprzeczać) w szczególności pokryte korą mózgową kresomózgowie; ośrodek węchowy w kresomózgowiu silnie zredukowany, dość dobry węch,
u gatunków nadrzewnych kończyny są długie i smukłe, zdolne do ruchu obrotowego w stawie ramiennym i biodrowym (pozwala to na zwinne poruszanie się po drzewach i sięganie po pożywienie. Wypisz wymaluj My/Naczelna .
Warto jeszcze nadmienić, że tenże osobnik to alpinistka i przewodnik tatrzański
wiedz z czerpiemy z onetu! nieźle! buhahaha!
OdpowiedzUsuń"To kopia",ale jedno jest dla mnie pewne:podchodzisz do pewnych spraw bardzo obiektywnie,i bardzo dobrze,obserwując twoje artykuły,odnoszę takie wrażenie.Rzadko udzielam się na jakich kolwiek forach,ale widzę że tu warto chociaż by ten jeden raz!Odnośnie Grzybowskiej mam tylko jedno zdanie.Sromotnik(trujący),bo tak o niej mówią,szuka sensacji i tym właśnie się żywi,mając sama na sumieniu wiele,o ile takowe w ogóle ma w co wątpię?!Sama ze sobą będzie się gryźdź do końca swojego marnego moim zdaniem żywota!Niechaj gwiazdka nad nią świeci!,bo tego jej teraz potrzeba!Dla mnie od dawna jest naciągaczką i 1000 licową dziewczynką manipulującą poważnymi i inteligentnymi ludźmi,którzy niestety potrafią nadal uwierzyć w jej chore wizje o pięknym i mało rzeczywistym światku!I tak na koniec tego komentarza pozdrawiam dłużniczkę,oszustkę i manipulantkę.itp.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Tomaszu! Zadawanie się z Edziem Boczkiem Pośmiechowskim to podpisanie paktu z diabłem. Pismak Muniek smaruje beznadziejnym językiem i opluwa na zlecenie. Na Pana zlecenie opluje każdego, kogo Pan mu wskaże i pluł będzie dopóty, dopóki Pan mu będzie płacił. Kiedy Pan płacić przestanie Boczek będzie pluł na Pana tym swoim charakterystycznym prymitywnym, prostackim tekstem. To moja rada. Pan zrobi co Pan zechce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa blogu Mundziaka Spaślaka ktoś napisał tak:
OdpowiedzUsuńMundek wytłumacz o co chodzi. Ty pisałaś w MOIM ZDANIEM w GMINNE ABC PRAWDA? i tam na dole ABC stało, że: "Opinie publikowane w Moim Zdaniem są własnymi przemyśleniami... i pozbawione ingerencji redakcji w jej merytoryczną zawartość". Czyli, że Gmina i jej szef Burmistrz Gryciuk nie ponosił odpowiedzialności za to co napisałeś prawda, że dobrze rozumuje?
A jeden z pretendentów do fotela burmistrza, ten co o nim mówią koza nostra z Nowej Ukty, wiesz o kogo chodzi opowiada, że za pisanie brałes kase 800 zł. Czy on kłamie?
Czy to możliwe, że LG płacił z gminnej kasy za coś, za co nie ponosił odpowiedzialności? Może warto tym zainteresować zainteresowanych?
kto to jest koza nostra z nowej ukty?
OdpowiedzUsuńProponuję nazwisko de Dupenszlochen.
OdpowiedzUsuńWe wtorek jest sesja. Naczelna nie ma czym dojechac. Podjedzie obsmarowany przez nia pan Anuszkiewicz i powie: "JASNIE PANI, GOWNOWOZ PODJECHAL".
OdpowiedzUsuńNie letka, nie letka jest rola napletka...
OdpowiedzUsuń