Analiza
składniowa zdania, czyli jego rozbiór logiczny, to taka zabawa, której zasady
dzieci poznają w pierwszej klasie gimnazjum. Zaznaczmy, że jest to ten trudny wiek,
kiedy słodkie dzieciaczki z podstawówki w Nidzie przeistaczają się z ofiar w rozjuszone
gimnazjalne bestie (też w Nidzie). Czy to przez trudności w połapaniu się w
arkanach rozbioru zdań (te wszystkie orzeczenia, przydawki i dopełnienia), czy
też z przyrodzonej skłonność do agresji, nie wiadomo. Wiadomo za to, że niektórzy
gimnazjaliści, już po przebrnięciu przez samą tylko analizę składniową,
zaczynają się podczas myślenia jąkać, co z kolei niektórym spośród nich
pozostaje na całe życie. Aż strach pomyśleć, co działoby się w gimnazjum, gdyby
do programu nauczania wprowadzono coś więcej?
Coś więcej
jest wyżej, a na studiach, to już same wyżyny. Kto pamięta, że w pierwszej
wersji Naczelna są antropologiem i panią od polskiego (na obu magisterka), ten
może mieć pewność, że Naczelna posiadła całą syntaktykę i semantykę w stopniu zadowalającym,
a pragmatykę wciąż ćwiczy na czytelnikach. Przyjrzyjmy się, jak to robi, ale na
tym elementarnym poziomie. Rozbierzmy coś logicznie na poziomie gimnazjalnej
bestii.
Skandal w kotłowni na Szkolnej - cofnięta gwarancja na kotły! – donoszą
Naczelna, a nas już na samym tym wstępie aż przytyka sensacyjność materiału.
Pierwszy i najważniejszy akapit (Naczelna dali go na czerwono) leci tak:
Jakiś czas temu burmistrz
Opalach zgodził się na wybudowanie przez firmę Rencraft sp. z o.o. nowej
kotłowni na biomasę przy ulicy Szkolnej. Obiekt miał być supernowoczesny, ale
już od wbicia pierwszej łopaty wywołał protesty mieszkańców. Jak się okazuje,
mieszkańcy mieli rację, a to, co dzieje się przy ulicy Szkolnej byłoby
nieprawdopodobne, gdyby nie było prawdziwe.
Rozbieramy:
- kto? – burmistrz
Opalach,
- co zrobił? – zgodził
się,
- kiedy? – jakiś czas
temu,
- na co? – na
wybudowanie,
- przez kogo? – przez
firmę Rencraft sp. z o.o.,
- czego? – kotłowni,
- jakiej? – nowej,
- na co? – na biomasę,
- gdzie? – przy ulicy
Szkolnej.
Prawda, że proste? Zdanie, choć
niekrótkie, do trudnych wcale nie należy. Można nawet rzec, że jest proste. Żadnych
w nim lirycznych niejasności i Naczelna kroczek po kroczku prowadzą czytelnika
za rączkę. Co to jednak byłaby za sensacja i co to by byli za Naczelna, gdyby cały
tekst miał się składać tylko z takich zdań?! Dlatego dalszy ciąg prześledźmy
już bez analizy, za to z należnymi Naczelnej czcią i uwagą:
Obiekt miał
być supernowoczesny, ale już od wbicia pierwszej łopaty wywołał protesty
mieszkańców.
Takie zdanie to tzw. zdanie współrzędnie
złożone (uwaga!) przeciwstawne. Składa się ono z dwóch zdań, które mogą istnieć
obok siebie tzn:
1. Obiekt
miał być supernowoczesny.
2. Od wbicia
pierwszej łopaty wywołał protesty mieszkańców.
Naczelna wolą jednak uzyskać wstrząsający efekt dramatyczny i poprzez
dodanie spójnika ale przeciwstawia
sobie oba zdania. Dzięki temu przeżywamy wstrząs typu:
- O Matko! To on jest, czy nie jest, skoro miał być?!
- O Matko! To on nie jest supernowoczesny?!
Napięciowe wibracje czytelnicze przechodzą w traumę po połapaniu się, że
jest to właśnie zdanie współrzędnie złożone przeciwstawne. Gdyby Naczelna
napisali coś prostszego i mniej frazeologicznie wytwornego, np.:
- Obiekt miał być
supernowoczesny, ale to nie żaden obiekt, tylko chałupa wujka Mundka. (o obiekcie), lub
- Obiekt miał być
supernowoczesny, ale to przecież badziewie i dziadostwo, jak chałupa wujka
Mundka. (o
supernowoczesności), lub na koniec
- Obiekt miał być supernowoczesny,
ale go nie ma, jak i porządnej chałupy
wujka Mundka. (o byciu w ogóle).
Niestety, Naczelna wybrała
intelektualną drogę przez mękę i urodziła zdanie ze znacznie podniesioną
poprzeczką logiki:
Obiekt miał
być supernowoczesny, ale już od wbicia pierwszej łopaty wywołał protesty
mieszkańców.
Gdzie tu przeciwstawność? – dociekać będą
uprzejmiejsi, a ci bardziej szorstcy wobec Naczelnej zapytają wprost – co ma
piernik do wiatraka? No właśnie. A przecież jest jeszcze zdanie trzecie („Jak się okazuje, mieszkańcy mieli rację, a
to, co dzieje się przy ulicy Szkolnej byłoby nieprawdopodobne, gdyby nie było
prawdziwe.”), gdzie nie tylko język polski i logika, ale nawet zwykły
chłopski rozum dostaje suchego kaszlu i zadyszki. Dopiero w całości akapit
nabiera rumieńców i nie ma siły - przy jego narodzinach musiała słyszeć chóry
niebieskie. Rozum wprawdzie szlak trafił, ale ważna jest przecież prawda
literacka. Wystarczy tylko całość przełożyć z polskiego na nasze i przeczytać
od tyłu, a wtedy samo się wykłada, o co pani od polskiego chodzi:
- co się okazuje? – że mieszkańcy mieli
rację,
- w czym mieli rację? – w protestowaniu,
- a od kiedy? – a od początku,
- a czemu? – aaa…, bo obiekt jest/nie jest
supernowoczesny?,
(po przebrnięciu, że ten cały obiekt to
kotłownia, na biomasę i przy ul. Szkolnej)
- jak to? to kto to postawił?! – jak to kto?!
– Rencraft!
- jak to? to kto im pozwolił?! – jak to kto?!
– ……………!!!
Co i jak jest (a jak być powinno) pomiędzy
dwoma firmami, to zupełnie drugorzędna sprawa i można przypuszczać, że Naczelna
mają do biomasy, kotłowni i samych pieców stosunek dość chłodny. Gorąco ją
łapie i łapy ma gorące dopiero, gdy pada hasło „gmina”. Wtedy jest to zupełnie
inny rodzaj gminnego ciepłownictwa i ten akurat piec, w którym Naczelna sama
jest palaczem. Niepodzielnie, z uprawnieniami, czy bez uprawnień, ale na pewno
przez cały rok dba o sezon grzewczy. Trzeba jej oddać sprawiedliwość i
przyznać, że ten jeden czerwony (niczym rozgrzany piec) akapit,
bez wszystkich tych zdjęć złomu, maili, załączników wyjaśnień dyrektora
Eurobiomassu, byłby nieprawdopodobny, gdyby nie był prawdziwy.
Kto nie wierzy, albo kogo
znudziła rozwlekłość wywodu, niech przeczyta sobie co innego. Pierwsze zdanie
krótkiego tekściku „Kto pali w szkolnych piecach?” leci tak:
„Jak już wiadomo,
piece w szkole Nr 2 są podobno wygaszone.”
Komu o tym wiadomo, Naczelna nie
podają. Znaczy się, że wiadomo ot tak, w ogóle, powszechnie i wszystkim, czy
może wiadomo Naczelnej? Zgodnie ze Słownikiem języka polskiego pod redakcją W.
Doroszewskiego, który Naczelna (jako dyplomowana pani od polskiego) z pewnością
zaposiadła z autografem, „wiadomo”
to tyle, co „jest rzeczą znaną”, „jest
oczywiste, jasne, zrozumiałe”.
Z kolei „podobno” dla Doroszewskiego (Naczelna z pewnością ma dwa słowniki!)
to tyle, co „jak się zdaje, jak słychać,
jak mówią; pono, ponoć”.
Co więc wiadomo? – Wiadomo, że
podobno!
Jeżeli Obserwator, źródło rzetelnej
i skrupulatnie weryfikowanej informacji, donosi, że wiadomo, że podobno, to ma
to taką samą wagę i znaczenie dla całości prezentowanej prawdy o gminie, jak
jego przesławne dwie tony węgla na zimę.
- Jak powszechnie wiadomo,
Naczelna mają dom z piecem, w którym podobno palą.
- Jest rzeczą znaną, że dom ma 160m2,
a Naczelna szuflują, jak słychać, od listopada do kwietnia/maja.
- To oczywiste, jasne i zrozumiałe,
że Naczelna ładują w centralne węgiel i te dwie tony ponoć starczą Jej na pół
roku.
Wszystko to jest święta prawda i niedowiarków
Naczelna zapraszają do przybycia i podziwiania, jak w połowie lutego z dwóch
ton została ponad połowa. Ten numer z chlebem i rybami znad Jeziora
Galilejskiego, to przy węglowym cudzie znad Jeziora Duś zaledwie jarmarczna
sztuczka!
Jeśli uwzględnić trzy rzeczy; jak
Obserwator umie rozmnożyć swój węgiel i jak potrafi palić w swoim piecu, jak
Obserwator podgrzewał przed referendum sprawę ciepła, oraz jak teraz troszczy
się o ciepłownię i szkolnych palaczy, to wniosek nasuwa się sam. Czyżby to o
ten etat Naczelnej chodziło?