Podobno w nadmiarze wszystko szkodzi. Szczególnie używki. Podobno taka np. kawusia, papieroski, czy piweczko, jeśli zbyt długo je sobie aplikować, potrafią kompletnie wyniszczyć organizm. Podobno zupełnie podobnie jest też z komplementami, hołdami i wyrazami uznania. Jeżeli podawać je w nadmiarze i odpowiednio długo, mogą kompletnie rozchwiać nasze wewnętrzne poczucie pionu, autokrytycyzm i dystans do rzeczywistości. Tak, tak – wcale nie trzeba codziennej michy krupniku, żeby popaść w nałóg. Wystarczy tylko przyzwyczaić się do tych ciepłych słów uznania w komentarzach, a potem wiecznie niezaspokojony głód komplementów uczyni z nas nałogowca. Ten głód, niedające się niczym zaspokoić ssanie, popchnąć nas może do różnych osobliwych rzeczy.
Ciekawa sprawa jest z tlenem (O2 – taki pierwiastek), którego nikt rozsądny nie uzna za używkę. Kiedy jest go za dużo – dostajemy kręćka, popadamy w euforię i odlatujemy. Kiedy za mało – podobnie, tylko efekt końcowy jest nie do końca satysfakcjonujący. Ryby w zbyt natlenionej wodzie zachowują się zupełnie pociesznie – stają np. „na łbie” albo pływają stylem grzbietowym. Z kolei żony hiszpańskich kolonialistów, którzy osiedlali się w Andach, nie mogły donosić ciąży. Indiańskie kobiety, przyzwyczajone od pokoleń do rozrzedzonego powietrza, radziły sobie jak zawsze świetnie, a Kreolki nie – za mało tlenu. Czy takiej wysokogórskiej kobiecie po zejściu w dolinę może zakręcić się we łbie? Jest jeden ciekawy przypadek…
Trzy już prawie lata temu, gdy Naczelna nie była jeszcze Naczelną, udało się przyszłej Naczelnej napisać świetny tekst. Za ten tekst wierni wielbiciele przyszłej Naczelnej naznosili Naczelnej pełne kosze braw, hołdów i słodkości, a pierwszy z nich rzucił nawet, że „kapelusze lecą z głów”! Zobaczmy czy z kapeluszem nie odskoczył również dekiel.
Tekst pod tytułem Jedwabne (powiedzmy, że) jest o Jedwabnem – podłomżyńskiej mieścinie, która nie zapisałaby się w historii niczym ważnym (prócz produkcji styropianu), gdyby kiedyś „dobrzy sąsiedzi” nie spalili tam w stodole swoich sąsiadów. Stwierdzenie, że „tekst jest o Jedwabnem”, to spore nadużycie, bo tekst jest… No pewnie, że o Niej! W tym tekście dowiadujemy się sporo o naszej Ulubienicy i już w drugim zdaniu pada to „coś”, co każe przeczytać całość na bezdechu: Naczelna znała jednego z morderców z Jedwabnego, choć nic o tym wtedy nie wiedziała. Lecz gdy się dowiedziała, a dowiedziała się dopiero z książki pt. „Sąsiedzi”, to zamarła z wrażenia i chyba do dziś się jąka. Świadczyć o tym może owo powtarzane kilka razy „Podawałam rękę mordercy z Jedwabnego.”, co przyszła Naczelna uznała za „motyw przewodni” całego wpisu.
Wrażliwość Naczelnej na biedę, krzywdę i bród jest już legendarny. Do tej pozytywnej cechy dodajmy jeszcze łatwość, z jaką popada w poczucie winy – podawała wszak rękę mordercy z Jedwabnego… Pamięta go doskonale – spokojnego, nikomu nie wadzącego pszczelarza. Bawiła się wśród jego uli, pamięta lepki, rozgrzany słońcem smak „plastrów miodu”, jakby sam smak miodu Jej nie wystarczył. „Jestem w jakiś sposób skalana, bo podawałam rękę mordercy.” – pisze przyszła Naczelna, a my wszyscy aż kucamy z wrażenia nad Jej szalenie wrażliwą skłonnością do ekspiacji.
Policzmy nieuprzejmie: jeśli dziś Naczelna jest lekko po 40-stce, tekst napisała 3 lata temu, a w komentarzu wyjaśnia że „To było 30 lat temu.”, to ile wówczas liczyła sobie wiosenek? Osiem, dziewięć? Doliczmy Jej roczek dla okrągłości (niech tam ma!) i skłońmy z szacunkiem głowy – 10-letnia dziewczynka podawała rękę pszczelarzowi spod Pisza, czego dorosła już raczej kobieta nie może sobie… darować?
Nie, nie! Proszę powstrzymać ironiczne uśmieszki, bo figura na „dziewczynkę z poczuciem winy” wcale nie jest taka prosta. Chodzi o to, że dziadek Naczelnej miał tzw. piękną kartę. Otóż szanowny antenat Naczelnej ratował Żydów, a wnusia podawała łapę jednemu z ich oprawców. Naczelna pisze:
„Mój dziadek, kiedy dostał Sprawiedliwego wśród Narodów Świata żachnął sie - "Ja nie Żydów ratowałem, tylko ludzi. Jak mi za to moga dawać medal, to bez sensu." W jakiś sposób stało się to moim credo i dlatego w moim domu nigdy nie pyta się "dlaczego", tylko daje się dach nad głową, jedzenie i ubranie. Nigdy się na tym nie przejechałam, Dziadek miał rację.”
Dopiero teraz rozumiemy, co tak Naczelną piecze i swędzi. Dopiero teraz łapiemy, skąd ten dysonans. Gdy szatan władał ziemią, szanowny dziadziuś okazał się szlachetnym herosem i humanistą najwyższej próby. Nawet wtedy, gdy państwo Izrael składało mu hołd, on żachnął się nad medalem Sprawiedliwego, bo przecież narażał własne życie w imię człowieczeństwa, nie narodowości. Po latach okaże się, że jego mała Ania przybijała piątkę jednemu z katów. Kto wie – może nawet robiła żółwika?
To ma prawo, a nawet musi boleć. Dlatego Naczelna przyjęła sobie jako credo prostą zasadę jej własnego dziadka: o nic nie pytać, tylko pomagać. Od tamtej pory prowadzi dom otwarty, a każdy potrzebujący (choćby nawet i sam kat) otrzyma od Niej kawałek dachu, pajdę chleba z marmoladą i jakieś portki. Naprawdę piękna postawa. Anka, która jak sama wyznaje, nie jest Żydówką, bo jej rodzina wywodzi się z litewskiej arystokracji, miała wspaniałego dziadka i odziedziczyła po nim to, co najpiękniejsze – wrażliwość na krzywdę, niezachwiany pion moralny i dobre serduszko. Szkoda tylko, że tak mało wiemy o tym wspaniałym dziadku. Sprawiedliwym wśród Narodów Świata, który „nie wiedział, że tuż koło niego żył jeden z morderców z Jedwabnego.” Kim był dziadek? „Dziadek mieszkał w Warszawie. Pochodzenie nic nie znaczy.” – rzuca lakonicznie w jednym z komentarzy, a TU możemy wyczytać, że obok prababek, babć i całego tego wujostwa z ciotectwem, był nauczycielem.
Jak to nierzadko u Naczelnej bywa, weryfikacja tak lekko rzucanych przez Nią wiadomości nastręczyć potrafi sporo kłopotów. Gross opublikował książkę i nasza Ori(Anka) dowiedziała się, że to jeden z braci L. był mordercą. Ten od smaku plastrów miodu. Dodaje nawet: „Nie muszę ukrywać jego danych - wszelkie massmedia już je podały.” Niżej doda jeszcze, iż cieszy się, że jest wolność prasy dzięki czemu wie, co robiła (chodzi o tę piątkę i żółwika, przez co wstrętnie Jej. Od lat.).
Już jednak pod samym tym świetnym tekstem pojawiają się kłopoty. Który to, bo było trzech? – pyta jeden z komentatorów, a Naczelna odpowiada, że „średni”. Ale z imienia który? – pyta inny, bo imion jest łącznie cztery. Wtedy w Naczelnej włącza się program „wrażliwość”, bo rodziny już swoje przeżyły, nie można odpowiadać za grzechy dziadków i ojców, sprawa jest zamknięta itd. Wprawdzie Gross i massmedia wszystko podały, ale który pasał pszczoły, już się nie dowiemy. A może sprawa potoczyła się w niewłaściwym kierunku i wszyscy, zamiast zachwycać się nad wnuczką swego dziadka, skupili się na zupełnie drugorzędnych detalach?
Weźmy więc dziadka. Każdy z nas ma dwoje rodziców, a oni tylko po jednym ojcu. Każdy więc ma dziadków dwóch. Wprawdzie Naczelna pochodzi z litewskiej arystokracji, lecz z dużym prawdopodobieństwem przyjąć można, że litewska arystokracja używa do rozmnażania dość plebejskiego sposobu. Jeżeli Ori(Ance) nie przydarzył się żaden przyszywany dziadziuś, to powinna mieć jednego po tatusiu, a drugiego po mamie. Niech Naczelna poszuka w domu dyplomu i pamiątkowego medalu, który powinien wyglądać tak*:
Gdy Ona będzie kopać, my pomóżmy Jej przeszukując śmietnik. Swój tekst Naczelna opublikowała w maju 2009. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie (Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem) prowadzi rejestr osób odznaczonych, w tym również Polaków. Stan na 1 stycznia 2011r. powinien więc obejmować szanownego antenata. Ten po kądzieli musiałby nazywać się tak, jak zwała się mama Naczelnej, gdy była jeszcze panienką. Niestety, nie ma tam żadnego dziadka, który w nazwisku nosiłby choćby ślad rdzenia nazwiska dumnego rodu Sapiehów. Spróbujmy więc z dziadkiem po mieczu. Jest tam wprawdzie Grzybowskich aż trzech, jednak do żadnego z nich nie można zwrócić się ciepło „Dziadku Mieciu”. Gdzież więc jest Naczelnej dziadek: człowiek, który ratując Żydów, ludzi ratował – nie Żydów?! Może urwał się na moment z listy na pogaduchy z prof. Halbersztad i do dziś nie powrócił? Może zawstydził się, że wnusia tę łapę mordercy podawała, zwrócił medal i sam poprosił o wykreślenie?
Jest jeszcze trzecia możliwość – dziadek był sobie takim zwykłym dziadkiem, tylko któregoś dnia posłużył wnuczce jako używka. Przy kawusi z papieroskiem dorobiła mu brodę mędrca, dała medal Sprawiedliwego i postawiło jako lustro, do którego krzywiła miny, że podawała rękę mordercy. Może już wówczas, dla garści ciepłych komentarzy, kazała mu ratować Żydów, żeby jej dziecięcy żółwik z pszczelarzem nabrał dramaturgicznej głębi?
Osoby wychowane w warunkach rozrzedzonego powietrza mogą na nizinach zachowywać się w sposób odbiegający od normalnego. Ciągła euforia, szampański nastrój i ogólny „stan wskazujący” wynikają z nadmiaru tlenu w ich krwioobiegu. Oni są przez cały czas na takiej lekkiej „małej bańce”. Gdy Naczelna była malutka i zanim trafiła do jednego z ośrodków wypoczynkowych pod Piszem, jej rodzice, hotelarze z zawodu, prowadzili Dom Turysty na Krakowskim Przedmieściu i „ośrodki wysokogórskie w Beskidzie...”
W którym Beskidzie wprawdzie Naczelna nie podaje, jednak najwyższy szczyt to Babia Góra (1725 m n.p.m.) w Beskidzie Żywieckim i od czasów wojny nie ma tam schroniska. Musiały więc być te ośrodki gdzieś niżej. Problem w tym, że za rejony wysokogórskie uznaje się tereny dopiero powyżej 2500 m n.p.m., co Naczelnej wcale nie przeszkadza być przez resztę życia na tlenowym rauszu. Wprawdzie na łbie nie staje i nie nurkuje stylem grzbietowym, ale ma za to dziadka. Wysokogórskiego!
* - Stefan Korbowski nie jest oczywiście tym dziadkiem. To tylko ilustracja.
* - Stefan Korbowski nie jest oczywiście tym dziadkiem. To tylko ilustracja.
Jeśli o mnie chodzi to wiarygodność grzybowskiej oscyluje w okolicy zera. Nie raz już pisała nieprawdę co później prostowała na zasadzie"trzeba umieć znaleźć". Potrafi konfabulować ( tekst o profesor), manipulować tekstem ( oświadczenie LPG), szukać sensacji (opinia LPG o jej tekście o gimbusie), szukać naiwnych, którzy uwierzą, że do ogrzania domu o powierzchni 160 m2 wystarczą 2 tony węgla na sezon.Ma wizje ("Opalach to referendum przegra"- jak napisała 1 listopada 2011 roku). Gdy tak wyliczyłem te przypadki to zastanowiłem się kto przy zdrowych zmysłach komentuje jej wpisy?
OdpowiedzUsuńsama sobie komentuje
UsuńO właśnie! Sama komentuje!
UsuńAnka, trochę trudniej ciebie rozpoznać od kolegi po fachu z Al. Wczasów. Ale uwierz, twój styl wypowiedzi obnaża ciebie tak samo, jak tamtego dziennikarza (tego z dwudziestokilkoletnim stażem).
Pozdrowienia z Jabłoni.
Odin mowi:
OdpowiedzUsuńTekst wyborny, jak plastry miodu z podlomzynskiej wsi.
Chyba ktoś przykręcił kurek, bo nowego numeru papierowego Obsrywatora ani widu, ani słuchu. Wygląda na to, że przedreferendalny hicior był ostatnim numerem w krótkiej historii tego periodyku. Ciekawe jaki był nakład? Pewnie podobnie, jak w Konstancinie grubo przewyższał ilość mieszkańców. Czyli co, 10.000 egz., 13.000 egz.?
OdpowiedzUsuńAnka, skoro i tak tu zaglądasz, zabierz głos w sprawie.
A od kiedy na Ty? Dla Pana: Anna Maria Krysińska Grzybowska Rodu Sapierzyńska.
UsuńNie "A od kiedy na Ty?"!!! To powinno być tak: "Czy my się aż tak dobrze znamy, że mówi mi Pan po imieniu? Może mi się Pan przypomnieć?".
UsuńJatkowska ma teraz raczej wydatki na adwokata. Podobno kilka dni temu odbyła się sprawa (lub miała sie odbyć) o przywrócenie jej do pracy. grzybowska napisała: "A jutro pierwsza rozprawa dotycząca przywrócenia do pracy Ireny Jatkowskiej. Skomplikowane to wszystko, zwłaszcza biorąc pod uwagę zarzut uczestniczenia Jatkowskiej w sesjach podczas zwolnienia lekarskiego."
OdpowiedzUsuńCo jest "skomplikowane" według grzybowskiej?
To, że podczas zwolnienia lekarskiego jatkowska jeździła do pracy w Piszu (udział w sesjach Rady Powiatu) a "choroba" przeszkadzała jej w przychodzeniu do pracy znacznie bliżej bo Rucianem?
Czy raczej to, że jatkowska SKOMPLIKOWAŁA sobie sytuację chodząc do pracy w Piszu a nie chodząc do pracy w Rucianem? I to jej postępowanie tak uszczupliło wiarę grzybowskiej w korzystny dla jatkowskiej werdykt, że napisała bezradnie:"skomplikowane to wszystko.."?
No niestety. To jest życie, nie blog gdzie dom o powierzchni 160 m2 można ogrzać 2 tonami węgla.
"Nie było ciebie tyle lat ...."
OdpowiedzUsuńAle po powrocie znowu bawię się świetnie.
Pozdrawiam
Katastrofa!!! Na Słowacji płonie gotycki zamek Krasna Horka. Tylko dzięki wyjątkowym znajomością i umiejętnościom doktor Grzybowskiej możemy na Obserwator.org obejrzeć wyjątkowe zdjęcia tej tragedii. Otóż podobno przyjaciel pani doktor dysponował helikopterem lecz niestety nie posiadał uprawnień do nocnych lotów i tu właśnie cała Anka!!! Rzucając natychmiast wszystkie obowiązki, wyciągnęła wymagane uprawnienia(na szczęście PSY odebrały tylko prawko na Passata)i poleciała jak szczała. Teraz dzięki pani doktor takie portale jak onet.pl mogą za darmo pokazywać unikatowe zdjęcia naszej miejscowej pilot reporterki.
OdpowiedzUsuńPs:Mówią, że:
pilotaż helikopterów to obok alpinizmu i psich zaprzęgów ulubiona pasja Grzybowskiej.
Z sobotniej informacji doktor Grzybowskiej wynika, że jutro papierowy Obserwator. Mniemam, że w roli Naczelnej Redaktor, autorki większości artykułów wystąpi niezawodna Monika Uliszewska.
OdpowiedzUsuńDo zaq
OdpowiedzUsuńNarażasz się, chłopie, Naczelnej i jej dworkowi. Uważaj, nie prowokuj. Ania da Ci bana, bo Ci nerwy puszczają,a prostaczy dworek zmiesza Cię z błotem (żeby nie powiedzieć dosadniej). Tam nikt o zdrowych zmysłach i IQ powyżej 80 nie komentuje urojeń gwiazdy portali plotkarskich. Daj spokój... Przenieś się do nas.
No co Ty chopie farmazonisz? Kamiński z Kłoskiem IQ 80 chyba mają razem Anzul z wnukiem chyba tyż? Kaczmar z rybką żoną pewnie coś około tego no i Łukaszenka!!! Tu se ręki obciąć nie dam ale z całą rodziną to może mieć i ponad 80?
OdpowiedzUsuńAle zmysłów zdrowych, to chyba nawet razem nie mają?
UsuńNa blogu grzybowskiej posucha w komentarzach. Tak jak pisałem wcześniej kto przy zdrowych zmysłach zamieszcza tam komentarze?
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa.Na naszych oczach stał się cud. Blog grzybowskiej zamienił sie w blog uliszewskiej. Teraz to uliszewska z policjii króluje na blogu. Czemu nie było tak gdy w ubiegłym roku pewna pani kierowała po spożyciu alkoholu pasatem? Mam pewną uwagę do blogu grzybowskiej. Przydała by się rubryka pod tytułem na przykład "Co tam panie w wyrokach?". W tej rubryce były by na przykład ogłaszane wyroki w sprawie jazdy po spożyciu alkoholu , albo w sprawie przywrócenia do pracy.... Co? Może być?
albo przelewów co?
Usuńa tu też posucha co?
Jakich przelewów? Czyżby jakiś wyrok zapadł? Bo z tego co wiem to sprawy sądowe odbyły się dla przypadku jazdy po spożyciu alkoholu przez pewną panią (samochód pasat) i o przywrócenie do pracy. Ta druga sprawa jest o tyle skomplikowana i powinna trafić na czołówki gazet, że był to przypadek geograficznego wstrętu do miejsca pracy. Ten wstręt był do pracy w Rucianem a nie było go do pracy w Piszu. Teraz jednak nastąpiło zaostrzenie choroby i wstręt do pracy w Rucianem został zastapiony chciejstwem . Moim zdaniem bez solidnego psychologa albo psychiatry się nie obejdzie. Ale na wyrok czekam.
UsuńA gdzie nasza Mariola.
UsuńMoże ona "cośik" na ten temat powie.
Ja mam swe zdanie i niech one tak nie będzie jawne.
A pani / pana Mohel już długo nie widziałem
OdpowiedzUsuń;-)
Cóż tu komentować? "naczelna " robi bokami, można wprost powiedzieć, że bloga ciągnie komunikatami pani M. Uliszewska.
OdpowiedzUsuńIle razy mam powtarzać ,ze Mohel to chłopczyk?
To też tak widzę.
UsuńAle "Expressik kriminalny piski" ma chociaż podłoże na faktach.
Dobrze mój chłopcze, to ja twoja koleżanka. ;-)
Sapieha przemówiła.
OdpowiedzUsuńKilkudniową cisze próbuje zatuszować fikcyjnym wyjazdem do Zakopanego. A może do swojego CV pod wyprawami wysokogórskimi (Hindukusz i te sprawy) powinna wpisać umiejętność bilokacji? Bo gdy ona była w Zakopanem, to ja widziałem ją także w Wojnowie. Swoją drogą nieźle ją te referendum postarzyło (no chyba, że zapomniała kupić krem do zmarszczek na twarzy).
a ja ciebie widzialem w nidzie to niemogles byc w Wojnowie
UsuńPodobno paczka była za pobraniem. A gdyby brakowało kaski? To można wirtualnie pojechać do Zakopanego (ale być w Wojnowie) i bronić się przed przyjazdem kuriera.
OdpowiedzUsuńa ty bierzesz na raty sasiad splaca
UsuńA ty pieprzysz głupoty. Można tak bez fikcji, tfu - bez końca, roztropku.
UsuńOdin mówi:
UsuńŁo matko z córko! Leszek Marek urósł w oczach Naczelnej do charyzmatycznego lidera zdolnego z zapaści kulturalnej i ekonomicznej wyciągnąć całą ul. Kwiatową, zbawić połowę Gwarnej, oświecić blok na Zielonej i niczym Shiva Niszczyciel zrównać z ziemią nieprzychylną ulicę Żeglarską.
Do tego szczęśliwie dowiedzieliśmy się, że Naczelna najpierw rozmawia z kurierem, następnie z rzecznikiem prasowym. I nie ma, proszę szanownego państwa, innych możliwości. Rzecznik prasowy być musi, dlatego w oczekiwaniu na chociażby przypadkowe spotkanie, telefon, czy list Naczelnej postanowiłem dokształcić się w prasowym "rzeczeniu". Pani Naczelna, proszę się kontaktować, nawet w godzinach pracy.
No cóż, ja się zupełnie "naczelnej" nie dziwię, że traktuje swoich czytelników jak idiotów.
OdpowiedzUsuńOni gotowi są naprawdę uwierzyć w te Zakopane:))
Ciekaw jestem czy w tym Zakopanym była wraz z synem i psami???
Całkiem bym się nie zdziwił gdyby okazało się ,że sprzedawca internetowy odkurzacza zmienił w ostatniej chwili formę płatności z przelewu na "za pobraniem".
Plan nie wypalił, potrzebna żywa gotówka a tu braki , wiec przesuniecie terminu dostawy, może uda sie skombinować jakieś środki płatnicze.
Dwie Polski......Allegro.....sprzedawca "naczelna" ...dają wiele do myślenia.
W Zakopanem była z synem, psami, pewnie jeszcze z mamusią i obowiązkowo z Jackiem.
OdpowiedzUsuńA może ona po prostu zakopała się (okopała?), ale w domu, w strachu przed wierzycielami i innymi "mądrymi po szkodzie", którzy wreszcie na niej się poznali.
Weście sobie kurwa nie róbcie jaj. Do Zakopca jest z Wojnowa jakieś 700 kilometrów. Koszt dojazdu (bez kierowcy) to 500,00 zł w jedną stronię. Koszty pośrednie:amortyzacja, hotel, jedzonko, o wspinaczce wysokogórskiej nie wspomnę to koleje kilkanascie tysiecy zł! A jeżeli jedynym dochodem są alimenty goscia co bzyknął i odszedł, to co ma ta BIDULA TERAZ ZROBIĆ?? Nawet myc sie nie opłaca, bo niby dla kogo?Passat nie wytrzymał, pozostaje czołg.
OdpowiedzUsuńPs Jak najdzie ochota to nie pies kota wychrobota lecz analizując swoja dziurę mozna roiżważyż czołgu rurę