Przysłowia są podobno mądrością narodów, a ich alegoryczna nauka jakże często jest puentą dla życiowych sytuacji. Są skarbnicą porad i wskazówek, a zarazem dowodem, że choć wieki mijają, to my – ludzie wciąż jesteśmy tacy sami. Często więc korzystamy z nich w żywej mowie, spotykamy w literaturze, a nawet znajdujemy w prasie codziennej. Dobrze użyte przysłowie potrafi oddać treść, którą musielibyśmy wyjaśniać w sporym elaboracie. Więcej – dobrze użyte przysłowie, a nawet tylko jego fragment, potrafi być aluzją, filuternym puszczeniem oka i najlepszym komentarzem.
Naczelna, osoba wszak wybitnie jak na nasze skromne warunki wykształcona, też zna przysłowia, a ich fragmenty mogą Jej czasem posłużyć za tytuł, czym wprawia w popłoch wrogów i pociesza wielbicieli. Wystarczyło tylko wspomnieć, że „Karawana jedzie dalej”, a już blady strach padł na wszystkie psy (w tym i mnie), że Obserwator nadal będzie obserwował. Jednocześnie osoby obawiające się (w tym i ja), że Naczelna mogłaby sama pozbawić się funkcji, doznały ukojenia. Nie ukrywam – „karawan” Naczelnej dostarcza mi sporo satysfakcji i myśl, że mogłaby przestać „jechać” przyprawia mnie o drżenie wargi… Bycie porównaną do jednego z psów, który na Nią szczeka, jest z tych akurat ust komplementem.
Kłopot z tym konkretnym przysłowiem, a właściwie jego specyficznym użyciem przez Naczelną, jest taki, że karawana nie jedzie. Karawana idzie i tylko idzie. Wcale nie trzeba Kopalińskiego i każdy, kto tylko wie czym jest karawana, natychmiast pomyśli o wielbłądach. Te zaś, jak powszechnie wiadomo, nie mają kółek. Karawana więc idzie zamiast jechać, ale nie czepiajmy się drobiazgów. Naczelna ma przecież doktorat z socjologii, a z „antropologii kultury” jest tylko prostym magisterkiem.
Świątkiem czasów słusznie minionych był niejaki Władysław Gomułka (ps. „Wiesław”), który o literacie J. Szpotańskim (autorze m. in. „Towarzysza Szmaciaka” oraz „Cichych i gęgaczy”) powiedział per „człowiek o moralności alfonsa”. Tenże Gomułka podał wersję przysłowia o karawanie i psie jeszcze ciekawszą, niż nasza Naczelna. Towarzysz Wiesław o krytyce wszelkiej maści Szpotańskich wyraził się jasno i prosto: „Psy szczekają, a karawan jedzie dalej.” Jego twórcze podejście do mądrości narodów nie spotkało się z uznaniem ani towarzyszy, ani wrogów ustroju. Jeżeli porównanie socjalizmu do karawanu dla pierwszych było wprost tragiczne, to dla drugich komiczne. Gdy pierwsi usiłowali rzecz wyciszyć, drudzy wręcz przeciwnie, a za Obsrywatora tamtej epoki uchodziło Radio Wolna Europa. Nie wiem, czy Obserwator jest jeszcze karawaną, czy już karawanem. Naczelna w każdym razie twierdzi, że jedzie.
Wybojami na drodze karawanu są zdarzenia drobne i zupełnie przebrzmiałe. Nikt już nie zagląda na strony, gdzie opadł już kampanijny kurz i smętnie dyndają przedreferendalne pajęczyny. Nawet sama Naczelna – Strażniczka gminnej praworządności pewnie zdążyła już o wszystkim zapomnieć. A szkoda. Czasem warto zerkać do dawnych roczników Obserwatora, by wiedzieć że to w kółko i wciąż ten sam Obsrywator. Warto poczytać od nowa (własne?) komentarze i jeśli nie popukać się we własne czoło, to może przynajmniej po tym pustym łbie podrapać?Zerknijcie, jak to było.
Czy ktoś może pamięta jeszcze teczkę za tysiaka, którą niewywalony przez Naczelną na zbity pysk burmistrz, raczył sobie kupić z podatków Naczelnej? To był pasjonujący tekst, który wywołał lawinę komentarzy. Trzeba uważnego oka i chęci grzebania się w czeluściach wychodka, żeby znaleźć łącznie trzy odsłony tej sprawy, a wszystkie z jedną datą. Naczelna znów pewnie przenosiła jakieś ramki, bo tu komentarzy nie ma. No i słusznie, bo komentarze są teraz pod artykułem w tej wersji. Tak jest - 62 komentarze wiszą pod tym samym artykułem i z tą samą datą. Kogo jednak zbytnio wciągnie czytanie starych komentarzy, ten przeoczy, że pod artykułem ukazała się jakaś "następna", której wcześniej nie było. Najedźmy więc, naciśnijmy sobie... Ach, oczywiście - przecież to jest to sprostowanie... Wszyscy je widzieli, bo Naczelna opublikowała razem z artykułem już 20 grudnia o pół do drugiej w nocy... Z komentarzy zresztą wynika, że wszyscy je tam widzieli.
To samo jest TU i TU, gdzie komentarze przykleiły się do, nie wiedzieć kiedy, opublikowanego sprostowania. Podobnie jest z pudełkami na kanapki, wybuchowym sylwestrem i podwyżkami, których miało nie być.
- Nadal mam zamiar patrzeć władzy na ręce - pisze Naczelna w swoim karawanie, a w komentarzu (30) dodaje, że Jej gazeta będzie wychodzić, portal będzie istniał, a zabawni opluwacze nadal będą Ich czytać. I to ostatnie - uważa My - to największa tragedia.
Fragmentu jakiego przysłowia użyć inteligentnie, aby wynikało z niego, że pies (psy) wciąż powinien szczekać na ten karawan? Wystarczy proste „…czapka gore”, czy może skorzystać z twórczego geniuszu prostoty tow. Gomułki – „czapka o moralności alfonsa”?
Dziękuję, komu się to należy, za wskazanie oszustwa - sama przecież też bym to przeoczyła.
No tak. grzybowska swojego czasu w komentarzach pod jednym ze swoich tekstów napisała odpowiedź na pytanie czy zamieściła już sprostowania.Odpowiedź była nasytępująca "sprostowania ukazały się tylko trzeba umieć poszukać". Nie na darmo grzybowska jest kolerzanka z klasy truszkowskiego wydającego w Piszu tygodnik propagandowy. Jemu w czasach gdy był redaktorem Gazety Piskiej zdarzało się podobno zamieszczać sprostowania w....nekrologach. Ale wracając do grzybowskiej i jej bloga. Cóż tam znajdziemy? Jak się okazuje nieprawdy (prostowane na zasadzie"trzeba umieć znaleźć), konfabulacje (tekst o profesor), omijanie tematów niewygodnych dla celu, który się atakuje (zakup domu przez vogiela za 900 złotych versus zakup domu i działki przez Kukiełkę), informowanie o kierowaniu pozwów do sadów, informowanie o rządaniu zamknięcia blogu Mundkowi......I to wszystko jedna osoba anna maria grzybowska Wojnowo 71. Koszmar.
OdpowiedzUsuńjak ładnie jest jej mówić o innych.....
OdpowiedzUsuńA może tak jako silna naczelna i "dziennikarka"
powinna sobie poczytać http://www.sdp.pl/Kodeks-etyki-dziennikarskiej-SDP.
Powinien powstać dział:"kłamstwa oczywiste , kłamstwa prawdopodobne naczelnej"
OdpowiedzUsuńoto fragmenty wypowiedzi "naczelnej" w które jakoś nie wierze , jedne są łatwe do weryfikacji ,drugie trudniejsze.
"Tych na Nidzkim to zmoczy - pomyślałam mściwie, przypominając sobie moje krótkie wakacja sprzed dwóch lat i sławny "biały sztorm", KIEDY RAZEM Z DZIESIĄTKAMI MI PODOBNYCH WYCIĄGAŁAM, z jeziora Mamry podpitych wielbicieli żeglarstwa, bez kapoków, za to z dziećmi i psami.""
"MÓJ DZIADEK, KIEDY DOSTAŁ SPRAWIEDLIWEGO W ŚRÓD NARODÓW ŚWIATA żachnął sie - "Ja nie Żydów ratowałem, tylko ludzi. Jak mi za to moga dawać medal, to bez sensu."
KLilka dni temu jadę sobie do naszego miasteczka, W CELU SPOTKANIA Z SAMYM BURMISTRZEM,(Gryciuk) KTÓRY Z JAKIŚ PRZYCZYN WEZWAŁ MNIE na audiencję. Po drodze zatrzymałam się koło karła z kapucynką, bo moją uwagę zwrócił nowy element. Okazało się ze w miejscu napisu "Jan Paweł II" zawisła drewniana tabliczka na dwóch drutach, z napisem "Benedykt XVI". Zapytałam burmistrza, o co tu chodzi. Wzruszył ramionami - "Janówpawłów to wszyscy mają,a Benedykta tylko my - wyjaśnił. Fakt. O tym nie pomyślałam
Na blogu grzybowskiej pojawiają się nowe wpisy ale.....nie pojawiają się komentarze. Zakładając, że grzybowska żyje i że to ona dodaje wpisy można przypuszczać, że potrafiła by także odblokować komentarze gdyby się jakieś pojawiły. Jeśli nie dopadła jej znów choroba kręgosłupa (w Rucianem i Wojnowie to epidemia) to znaczy, że albo brak komentarzy (jak u Mundka) albo były dodawane przez jedną bądź dwie osoby, które nagle zrezygnowały z funkcji. Istnieje trzecia możliwość, że grzybowska nie odblokowuje komentarzy. Dlaczego? Czyżby ich treść nie była "po linii"?To może oznaczać koniec bloga. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńStawiam na to, że zainteresowanie portalem szanownej ag podupadło. Po kilku wpadkach tejże osoby część osób złapała fakt, że nie ma sensu niczego tam pisać, bo to dno. I tak też właśnie się dzieję.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, czy ta grzybowska to nie ma jakichś widzń? Oczywiście nie tych proroczych. takie jej jak sądze nie nawiedzają. Ale jakieś widzenia ma. Bo inaczej 1 listopada 2011 roku nie napisała by : "Opalach to referendum przegra." A ten skubaniec zamiast potulnie dostosowac sie do sławnej jeśli nie na cała gminą to na pewno na całe Wojnowo 71 wieszczki nie przegrał.Może to było widzenie z gatunku białych myszek?
OdpowiedzUsuńCzy zmieni się poziom dyskusji po Referendum, czy wszyscy pójdą na łatwiznę i bez pracy nad sobą pozostanie wszystko po staremu, pożyjemy zobaczymy.
OdpowiedzUsuńtak to jest. Już ich nie ma.
OdpowiedzUsuńZadowolenie z wygranej przytępia zmysły, zobaczymy co będzie po urlopie u ag.
Cisza po burzy, "naczelna" liże rany, dotarła tylko do furtki ,komórką zrobiła zdjęcie i jest wiosennie:)),pan Mundek po sponiewieraniu własnej rynny swoim deklem bez beretki bredząc analizuje przyczyny porażki.
OdpowiedzUsuńTym razem do oceny sytuacji nie wystarczył mu pojedynczy spawacz, zaczepił aż siedem osób.
Doszedł do zaskakujących wniosków.
Jeszcze się dziwi, że jest zaszokowany i ciężko przestraszony trafnością swych wywodów które tak naprawdę nie warte by je o kant dooopy potłuc.
Zacznij pan panie Mundek może tak jak "naczelna" o nadchodzącej wiośnie pisać?
Donosiciele zamilkli to i blog "naczelnej" pada mordą na pysk.
Nudno jednym słowem.
Faktycznie Mundek nie nadaje się na osobę analizujacą przyczyny zachowań ludzkich . Stracił także twarz przed referendum unikając tematu vogiela i jego zakupu za 900 złotych a skupiając się na kukiełce. No a grzybowska i jej blog? Po tych kłamstwach (prostowanych "trzeba umieć znaleźć"), konfabulacjach (tekst o profesor), stronniczości (informowanie o kukiełce a przemilczanie zakupu domu przez vogiela za 900 złotych), wizjach ("Opalach to referendum przegra.") powinna zakończyć działalność. A ten czas, który poświęcała na te kłamstwa, konfabulacje, wizje powinna przeznaczyć na opiekę nad synem.
OdpowiedzUsuńNowe ceny wody i ścieków
OdpowiedzUsuńOcena użytkowników: / 1
SłabyŚwietny
Nowiny
Wpisany przez ag
czwartek, 09 lutego 2012 21:01
ZUK wprowadził nowe taryfy za wodę i ścieki. Radni odrzucili proponowaną przez zakład podwyżkę, w myśl której metr sześcienny wody miałby kosztować 2 złote 85 groszy, a ścieków 6 złotych 28 groszy i zgodzili się na podwyższenie opłaty jedynie o procent inflacji (4,2%). W ten sposób woda będzie kosztować 2 złote 17 groszy, a ścieki 4 złote 46 groszy. Tak niewielka podwyżka w znaczący sposób wpłynie na kondycje i tak zadłużonego ZUK-u, jednak pewnie ucieszy naszych mieszkańców.
a teraz piszą na innych blogach że nikt o podwyżkach nie wiedział.bo to dopiero po referendum ceny poszły w górę
Jeszcze się taki nie narodził, coby Grzybowskiej dogodził.
UsuńMyślę,że Grzybowska szybko się nie podniesie,a pisanie o niej stało się nudne.
OdpowiedzUsuńMoże zabawmy się w typowanie kandydatów na radnego z Kwiatowej?
Ja bym wcale się nie zdziwił gdyby na sekretarza Gminy w konkursie wystartowała i go wygrała pani J.Siwik :)))
OdpowiedzUsuńZ tego co słychać od strony urzędu, czyli przeciwników obecnego do konkursu zgłosiły się 3 osoby. Pani Siwik tam nie ma.
OdpowiedzUsuńMohel zawsze pisałeś rozsądnie ale teraz WYJECHAŁEŚ!!!
OdpowiedzUsuńPani(e) Mohel(u)... To jest już trzeci (jeśli nie czwarty) raz! Czy Pan(i) mógłby przestać wyprzedzać moje tematy?! Dziadek Naczelnej (ten od ratowania) jest osobnym, od dawna zaplanowanym tematem! Skoro Naczelna nie kończą, ja też nie zamierzam. Bardzo proszę o nieodbieranie mi... I tak niektórzy uważają, że Pan(i) i ja, to dwa wcielenia.
OdpowiedzUsuńPani(e)Daleko... Przekazano mi. Dziękuję i zwrotnie pozdrawiam. Proszę nie nadużywać "przekaźnika", bo "przekaźnik" uważa, że w tym wszystko może być fałszywką (Słyszał Pan, Panie Mohelu?! i i Pan(i) już wie, o co chodzi).
Forum jest potrzebne, by nie rzec, że konieczne, ale beze mnie. Ja, to Paszkwil i nic więcej. Od polityki jest pan O., pan G. i może ktoś jeszcze (na pewno nie pan EaP, ale nie wyszydzajmy kalectwa ;))
Rozumiem i też nie zawracam głowy ale tak można się pozdrawiać i śmiać bez końca w poszukiwaniu kontaktów na tamten świat.
UsuńO panie Mohel zabawiałem się zawsze wielką elokwencją ale znam ""mistrza" i Małgorzatę".
A ja wiem co innego.
OdpowiedzUsuńKonkurs na ......
Kurcze to już nie można pofantazjować z tym konkursem na sekretarza Gminy?
OdpowiedzUsuńCzyżby pani Siwik utraciła prawa obywatelskie?
Wiem, wiem trochę to było by nie moralne, ale z drugiej strony Ruciane Nida i moralność?
Popatrzcie sami:
Oto na czele odnowy moralnej Gminy staje osoba której do bycia czystą jak dziewica tak daleko jak mi do abstynencji alkoholowej.
Facet który wyżebrał prawem kaduka majątek Gminy, znów jak pijany przy płocie domaga się większego datku do prywatnej puszki.
"Dajta bom ja redaktor nad redaktory"
"Służę pomocą,Pan Mundek JEST MOIM FANEM mam więc jego wszystkie artykuły"
Kontroluj człowieku co piszesz , jednym słowem się zdradzasz, że sam ze sobą:))
Tragedią jest to iż on nie widzi swojej śmieszności.
Klepicka , Mohel to chłopczyk...(huraaaaa):))
Odnośnie "dziadka od ratowania", dziwne to trochę bo raz dziadek odmawia przyjęcia medalu, raz przyjmuje i tu dość trudne zadnie dla kronikarza,aby ustalić, "naczelna" ma sklerozę czy też dziadek nawalony opowiadał różne wersje w zależności od wypitego alkoholu?
Hmm, myślę intensywnie!!!!
Chyba rozumiem.
Klepicka, zabij bo zero szans żeby mnie powstrzymać gdy czytam coś takiego u "naczelnej":
OdpowiedzUsuń"Po tygodniowym pobycie w szpitalu wrociłam z Wojtkiem do domu. Zastałam obraz nędzy i rozpaczy. Światła, wody i gazu nadal nie było, nawet kołyska nie była złożona. Nie było nic do jedzenia, brud był nie do opisania.
Nie było nawet jednego kwiatka na nasze powitanie. Chyba nie tak to sobie wyobrażałam. Na pół roku wyjechałam do moich rodziców na Mazury. Wróciłam do Konstancina, do mieszkania znalezionego przez Wojtka - ruiny, zagrzybiałej, brudnej, z wnęką na kuchnię i zlewem w łazience. Wynajmującym był drobny narkoman."
Warunki lokalowe opisane chyba dość realnie, wynajmowane lokum w którym panuje brud, ucieczka na Mazury i powrót znów do: " ruiny, zagrzybiałej, brudnej, z wnęką na kuchnię i zlewem w łazience. Wynajmującym był drobny narkoman."
Natomiast będąc już na Mazurach okazuje się, że:
"""Nigdy nie uderzyłam syna, zdarza mi się na niego wrzasnąć. Ale mimo pieniędzy - niegłupich - ze SPRZEDAŻY DOMU w Konstancinie, nie dopuszczę do tego, żeby Voit przekładał profanum nad vulgum."
No to nie wiem, kłamie świadomie czy też wyrolowała tego narkomana i sprzedała jego dom?
panie Mohel, taki bystry, taki dociekliwy, a nie dotarł Pan w swoich dochodzeniach do jednego ciekawego artykułu :) a ja dotarłam i wyjaśniam, nie biorąc oczywiście odpowiedzialności za to co tam zostało napisane i przeze mnie tu przytoczone :)
OdpowiedzUsuńdom był podobno spuścizną po pierwszym mężu, z którym się rozstała, aby związać się z ojcem swojego syna (który w podzięce za to, że urodziła mu dziecko, wynajął jej od drobnego narkomana zagrzybiałą chatę... ufff ;) ) reasumując - zagrzybiała chata nie jest spieniężonym majątkiem z konstancina, tylko schronieniem które dostała od ojca dziecka, po tym jak zrobiła na szaro swego pierwszego męża i ma się rozumieć musiała opuścić rodzinne gniazdko :))
Nie bardzo mi to pasuje.
OdpowiedzUsuńPierwszy mąż, jak to chłopy bywają na ogół, raczej nie był by dobrotliwym darczyńcą zwłaszcza dla kobiety co to "w siną dal".
Po drugie, gdyby otrzymała spuściznę w postaci domu, to gdzie tu sens pałętać się po lokalach tak obskurnych jak opisuje "naczelna"?
Po trzecie dysponując tak okazałą willą uciekać z niej do tego "przybytku" na Mazurach? Jeden powód by się znalazł, niskie koszty ogrzewania.
Nie, nie wchodzi to w rachubę, tam splendor ,rauty, twarze z pierwszych stron gazet, możliwość otarcia się o wielkich, bywania w tych samych knajpkach...zostawić to wszystko dla Grandiala?
oj bez przesady, wytłumaczyć da się wszystko :))
OdpowiedzUsuń- po pierwsze spuścizna po pierwszym mężu nie musiała być jego dobrą wolą, tylko wolą sądu niezawisłego, który to majątek dzielił podczas rozwodu
- po drugie w tej spuściźnie nie przypadł jej zapewne cały dom, lecz jego część, spłacić byłego nie za bardzo było z czego więc jak się domyślam gniazdko poszło pod młotek, a kasa po części do każdej z kieszeni
- po trzecie jak się domyślam sąd dokonywał podziałów już po urodzeniu się dziecka, bo procesy w naszym kraju trwają znacznie dłużej niż powinny, więc matka owa musiała się przez ten czas gdzieś podziewać i tu z pomocą przychodzi ojciec dziecka wynajmując jej przytulny kącik (od drobnego narkomana)
- po czwarte co do splendoru, twarzy z okładek itd. to ciężko bywać na salonach z berbeciem pod pachą...... a z opiekunką dobrą do dziecka to też trudno trafić ;))
tak więc Panie Mohel, wszystko da się wyjaśnić i ułożyć w jedną całość, pod warunkiem tylko, że to co teraz próbujemy układać ma choć cień prawdy w sobie..... ;))
lecę robić obiad :))
Czy grzybowska gdziekolwiek napisała gdzież to mieszkała gdy wróciła do trzeciej klasy ogólniaka w Piszu w latach 86/87?
OdpowiedzUsuńszukal a znajdziesz.
OdpowiedzUsuńWidziałem już sporo o niej, od samej autorki.
Jak wiesz gdzie i jak znaleźć to masz dużą szansę na sukces.
Jej literacka spuścizna jest uwieczniona na wielu miejscach. Aż boli głowa po czytaniu.
Ja nie lubię tych brudów - ale kto sam brudy pierze, ten mąci wodę.
I po nitce do kłębka.
Ja nie lubię tych brudów - ale kto sam brudy pierze, ten mąci wodę.
OdpowiedzUsuńI po nitce do kłębka.
---
Bardzo, kuźba, głęboka myśl! Bardzo! I jeszcze to może należy dodać: kto rano wstaje ten leje jak z cebra. Studenci na studentki! Robotnicy do fabryk! Pasta do butów!...
Kumasz w ogóle o czym mowa?
I po nitce do kłębka.
UsuńJako wskazówka.
Spiewać każdy może, jeden lepiej drugie gorzej. ;)
"naczelna" sugeruje, że to syn-Wojtek skasował szmal za sprzedany dom. Więc w grę wchodzi tylko spadek po W.Studzińskim.
OdpowiedzUsuńPoliczmy, legalna żona to 50% wartości domu.Drugie 50% dzielą miedzy siebie, żona W.Studzińskiego, jego dwoje legalnych dzieci oraz syn ze związku z "naczelną".
Wiec wielkość spadku to tylko 1/8 całości.
Wątpliwości są następujące.
Kto był faktycznym właścicielem domu dziadek, ojciec?
Jeśli dziadek to udział jeszcze mniejszy
Brak testamentu?
Sprzedaż domu żeby spłacić tylko 1/8 wartości?
Nie było żadnej kasy za sprzedany dom, bo gdyby była to nie trzeba było by brać kredytu na VV(4.000 zł)
Nie było by "biedronki" chyba, że to choroba a nie konieczność.
Nie bardzo mi się chce ciągnąc te rozważania różnego typu, obstawiam z dużą dozą prawdopodobieństwa ,ze to kolejny blef "naczelnej"