W połowie roku My podsumowała (lub jeśli już ktoś woli: „Naczelna podsumowali”) połowę roku, czyli rozliczyła znielubionego w międzyczasie ulubieńca z jego obietnic wyborczych. Drobiazgowy rozbiór programu obecnego burmistrza został oczywiście wykonany ze wszystkimi szykanami sztuki wywodu. Taka wnikliwość i tak drobiazgowa analiza programu przyprawiła o zazdrość największych nawet ekspertów. „Szacun!” i „Na kolana!” wołały zastępy politologów z samej Warszawy.
Mimo pedantycznej skrupulatności, autorce monografii Pół roku za nami nie wyszła spod zwinnych palusząt żadna nudna dysertacja i opasła kobyła. Nie, nie – mimo skłonności do analityczno – syntetycznego widzenia problemu, Ori(Ance) udało się zachować tę lekkość i przystępność formy, jaką cechują jej wszystkie teksty. Dzięki literackim talentom i łatwości, z jaką prowadzi swe ostre diamentowe pióro po szkle monitora, barokowa forma nie zaciemnia jasności tekstu. Artykuł czyta się naprawdę lekko, łatwo i przyjemnie, a rozjaśnieniu ulega nie tylko problem, ale również obraz samej Autorki. Właśnie dla tego obrazu, czytać należy go, za przeproszeniem… od tyłu. Choć obraz staje się wtedy, ponowne za przeproszeniem… zamazany.
„Przez wiele lat byłam zwierzęciem ostro politycznym…” – mówi o sobie królowa wolnych mediów i rozwija mit, jak to pisała wyborcze programy. Wyborcze otóż programy pisała najprzeróżniejsze i do najprzeróżniejszych szczebli wyborów. Tworzyła je nawet dla konkurentów, bo robiła to towarzysko. Co to znaczy? Pewnie tyle, że umie pisać programy wyborcze i za tę cenną umiejętność jej środowisko niezmiernie ją ceniło. Gdzieś tam już wcześniej padło, że dla osób potrafiących napisać cokolwiek z sensem, okres wyborów to prawdziwe żniwa.
Dla kogo pisała? Jeżeli kandydatom do najprzeróżniejszych szczebli, to pewnie gminnym, powiatowym i regionalnym, lecz również posłom, senatorom i europarlamentarzystom? Wprawdzie samych programów i ich wpływu na popularność kandydatów nie znamy, lecz można życzliwie przypuścić, że niejeden polityk (który?) zawdzięcza swój mandat pewnej ghostwriterce z Konstancina. Nie wiemy też, co to znaczy, że przez wiele lat była zwierzęciem ostro politycznym. Nie wiadomo, ile lat trwało to całe „wiele lat”, a tym bardziej nie wiadomo, czym popić to „polityczne zwierzęcie” na ostro. Pewne wyznania, co do prowadzonego w młodości bujnego życia politycznego wprawdzie są, jednak jest tego jakoś niewiele.
„Dość powiedzieć, że ja – była członkini ROAD, Unii Demokratycznej i Unii Wolności, której najbliższe jest PO - będę głosowała na kandydata na posła z zupełnie innej partii.” – pisze sama o sobie, a my wszyscy zaraz dociekamy, kto jest Jej wybrańcem. Lokalny, lecz kto? W którą stronę zapukało to szalenie wrażliwe serduszko?
W wersji larwalnej (Voit) wielokrotnie dawała do zrozumienia, że nie cierpi PiS-u, a jej szefa w szczególności. Nie cierpiała też katoprawicy spod krzyża i różnych innych takich tych, na których ćwiczyła szczękoczułki. W wersji, podkreślmy, larwalnej, bo przepoczwarzając się w poczwarkę (poczwarę?), porzuciła grę w salonowca24 i My założyła pierwszą i wciąż jedyną obiektywną gazetę. Jednocześnie Naczelna aktywnie włączyli się w ruch okołowyborczych przygotowań i stanąwszy po słusznej stronie, adorowali kandydata i jego wyborców. Pół roku trwała kolejna przemiana i przeszedłszy wreszcie do wersji imago, w pełnej już krasie swych rozlicznych talentów, dokonała wspomnianej analizy.
Co w analizie jest? Wszystko. W analizie jest wszystko i zapewne wszystko prawda, czyli:
- „Pierwsze kilka miesięcy to dziwne decyzje personalne i stopniowe odchodzenie od wyborczych deklaracji o odchudzeniu urzędu”. – wywalił tylko jakieś płotki, a sekretarza urzędu nie wywalił.
- „…wyszła na jaw sprawa znacznie poważniejsza, czyli dopuszczenie nieautoryzowanej firmy do serwerów na których znajdowały się nasze dane osobowe.” – naraził Naczelną, że Naczelna utracą te swoje tajemnice i sekrety, których jeszcze nie opublikowała w gazecie, na blogach i pamiętnikach. Nic gorszego, jak przybiec z sensacyjną wiadomością o sobie jako druga.
- Na sesji pełen samozadowolenia wiceburmistrz ośmiela się powiedzieć szefowej związku emerytów, że ta ma sklerozę i nie wie, co robi. Co ciekawe - siedzący obok burmistrz na jawne chamstwo nie reaguje i nie przywołuje swojego zastępcy do porządku(…) – podobno My nawet to nagrała.
- Wpadek jest mnóstwo - najbardziej spektakularne dotyczą chaotycznej i kompletnie amatorskiej kampanii reklamowej gminy (…) – Naczelna jeszcze nie pokazali, jak się to robi, ale kto wie, na jaki odcinek gminnego frontu może rzucić ją jeszcze życie?
- "Tym, co męczy najbardziej jest nieustające zwalanie winy za wszystko na poprzedników. (…) - ale po półrocznych rządach takie podchody zaczynają być równie nudne, co żenujące." – nie rozwija, niestety, co znaczy owo „ za wszystko”, ale widocznie „wszystko” znaczy po prostu wszystko. Takie ogólne „wszystko”.
- „Niepokojące są coraz bardziej widoczne próby spłaty długów powyborczych. Efekty faworyzowania kilku osób w gminie dały o sobie znać podczas ostatniej sesji, kiedy to radni…” – chodzi o to, że radni chcieli nazwisk nabywców. Czemu są to „coraz bardziej widoczne próby spłaty długów powyborczych” Naczelna nie wyjaśnili, ale też pewnie nie trzeba.
Sukcesy są dwa: kampania przeciwko parkowi narodowemu i przystąpienie do spółki śmieciowej, lecz:
„Te zwycięstwa są wprawdzie bardzo duże, ale nie równoważą licznych wpadek, poza tym póki co leżą w sferze marzeń, bo w obu przypadkach długa droga przed nami.”
„Te zwycięstwa są wprawdzie bardzo duże, ale nie równoważą licznych wpadek, poza tym póki co leżą w sferze marzeń, bo w obu przypadkach długa droga przed nami.”
Najpiękniejsze jest pierwsze zdanie epilogu (dwa pozostałe to uwaga o przemijaniu i refleksja o przemijaniu) i trzeba je wyakcentować. Osoby o słabych nerwach proszone są o powstrzymanie się od czytania, a twardziele niech przynajmniej przytrzymają się stołu:
- „Obietnice wyborcza zostały zapomniane - wielka szkoda, bo brzmiały sensownie.”
To bardzo mocno wypowiedziane zdanie. Krótko i treściwie, można by powiedzieć. Albo ostro. Tak jak równie ostro wypowiada się w komentarzu:
- „Tak, ten program miał jeszcze częściowe ręce i nogi. Ułomny, kadłubowaty, ale miał w sobie to "coś"”.
I my od razu wiemy, że mówi do nas zwierzęcie polityczne, które zna się na polityce, jak krowa na koniczynie.
Z tym świetnym tekstem jest tylko jeden drobniuteńki problem, a nawet problemik. Nie ma w nim programu... Więcej – w całym Obsrywatorze nie ma nigdzie tego programu. Zwierzęcie polityczne rozliczyło program, którego nie przywołało. Ciekawa rzecz, bo w innym miejscu Naczelna napisali (tekst, w którym umiera za prawo do wypowiedzi) coś bardzo osobliwego:
- „Z wieloma poglądami Wspólnoty - podobnie jak z wieloma poglądami Forum - absolutnie się nie zgadzamy…”
Nie ma nic nagannego w zgadzaniu się i niezgadzaniu. To jej prawo i jej sprawa, z kim, w czym się tak zgadza i nie zgadza. Drobniutki problemik polega na tym, że Autorka programów wyborczych nie podaje, do czego odnoszą się jej uwagi. Nie podaje treści kadłubowego programu, który ma te „częściowe ręce i nogi” i nie podaje wielu poglądów Wspólnoty i Forum, z którymi się nie zgadza. Wolne media nie muszą się tłumaczyć. Widocznie wystarczy, że zwierzęcie polityczne w ostrej formie powie, co i o kim sobie teraz, właśnie tutaj, tak se siedząc i popijając (o, i jeszcze tak sobie nóżką machając), a cały świat już wie, że tak myśleć wypada. Dobrze jest być wolnym mediem. Trzeba tylko do nich wszystkich ostro!
A może Ona jest medium i ktoś przemawia jej głosem z zaświatów.
OdpowiedzUsuńmy/burmistrz to długo burmistrzem nie będzie
OdpowiedzUsuńA to się jeszcze okaże...
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!!!
http://www.ro.com.pl/posluchaj/dzwiek/5500/Sliska-Sprawa-23.12.2011/
OdpowiedzUsuńtakich bajek jak Jolanty S. to moja kilkuletnia córka by nie wymyśliła :D
OdpowiedzUsuńNie znęcajcie się już nad naszą , na własnej piersi wyhodowaną, panią Anią. Ona jest taka zapracowana. Pisze do siebie listy, gdzieniegdzie komentarzyk dopisze, a musi jeszcze dziecko do szkoły wyprawić (chyba, że zaśpi) i pierogi polepić. Gdzieżby tam miała czas namyślić się z czym się zgadza, a z czym nie. Wie, ze się nie zgadza i to wystarczy.
OdpowiedzUsuńSzczegolnie teraz jest strasznie zapracowana. Polaczyly sie tak nielubiane /kiedys/ sily jak: E52 i Ja Naczelna. Teraz ich obsesja to zniszczc "JA BURMISTRZ". Juz oboje nadaja na jednych falach. Nawet Mundzio redaktorom z radia Olsztyn podaje namiary na p.ORI(Anke). Pelna zgoda.
OdpowiedzUsuńSwój do swego.
OdpowiedzUsuńTo fakt,że Mundy podał namiary na Ankę.Gdyby jednak była zgoda, to by nie pisał, że zatrzymali ja na bani, za co straszyła go sądem.To, że przyłączył się do nagonki na My Burmistrza to żadna nowość.On Opalacha nie cierpi przynajmniej z 10 lat.Za to, że wypiął się na niego, gdy potrzebował poparcia w sprawie parkingu. Z tego wynika, że po latach, to Grzybkowa przyłączyła się do niego. Nie odwrotnie.Nie wnikam nawet czy miał rację, ale Chojnowskiemu i Zakrzewskiemu wtedy pomógł. Dlatego mamy ten pasztet.
OdpowiedzUsuńJolanta S. mówi: "zleciłam swojej pracownicy przelew a ta go nie zrobiła, kartkę zniszczyła ale zdążyła skserować ją (po co?!?!) i potem tą kserówkę do sądu przedłożyłam" przecież to kit nad kity - mam nadzieję, że niezawisłe sądy nie są bardziej naiwne od małych dzieci. Ludzie! To jest radna i kierowniczka! Nie tolerujmy takich zachowań u nikogo! Powinna ponieść najsroższe konsekwencje - dla przykładu.
OdpowiedzUsuńJuż po Świętach więc znowu możemy skasować przekazany sobie znak pokoju. Proponuję rozstrzelać...to chyba zakończy temat i zadowoli wnioskodawcę najsroższej konsekwencji - dla przykłładu
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=eFWEi1n_k-E&feature=youtu.be
OdpowiedzUsuńNo to zaczynamy obsrywać się na całego...
OdpowiedzUsuńNo przecież my to chyba lubimy.
OdpowiedzUsuńNo ten artysta podkładający napisy pod jakieś tam filmiki przeszedł sam siebie. Ani to śmieszne, ani mądre. Poprostu beznadzieja.
OdpowiedzUsuńPANI ori/Anka/ polaczyla sie wspolnie z EAP po rozpoczeciu kampanii tzw. REFERENDUM. Coz, oboje na tym zyskaja. A CO? Czas to pokaze. Pozyjemy, zobaczymy. Moglaby juz sie nie chwalic, kto i do kogo Ja wiezie. To juz samo za siebie mowi co tu jest grane.
OdpowiedzUsuńDOCHODZE do wniosku, ze jenak wycinane sa niewygodne dla konkurencji dziennikarskij sprawy. Np. pierwszy artykulik o Galkowie byl mocne rozrelekamowany, pozniej,pozniej byl wypadek, kon uspiony, panienka zdrowa, Krasko w telewizji /ur.40 mial/ i bawimy sie dalej. Ile dostala redaktor, zeby to wyciszyc? Moze tym sie zajmie poani A., a noz widelec zaistnieje w TV publicznej, jak zaplaci za abonament.
OdpowiedzUsuńno tak u P "naczelnej" cisza,zajela sie pisaniem komentarzy na innych blogach,a nie tylko na swoim,no cóż gdzieś trzeba się bronić,ile można pisać pod nickami,już chyba zabrakło pomysłów.Basia,Zosia,Mieszkaniec,Przacownik UPsG,idp.(no i oczywiście nie zapomnijmy o synku)
OdpowiedzUsuńPS.Dziecko nie winne ,że ma taką matkę,