niedziela, 11 grudnia 2011

Kobyła Monteskiusza – próba definicji

Wiek XVIII zrodził wiele ciekawych postaci tak u nas, jak i na świecie. Dzieła jednych weszły na zawsze do biblioteki ludzkiej myśli, a „dzieła” tych drugich, już w chwilę po opublikowaniu, stały się świadectwem minionej epoki i przykładem zacofania.
Jednym z nich był niejaki Benedykt Chmielowski, ksiądz i polski encyklopedysta, który postanowił spisać w jednym dziele wszystko, co wiedział o świecie. Dzieło jego życia, czyli „Nowe Ateny”, przeszło do historii jako przykład przewagi pobożności nad rozumem. Rozpisywał się nasz ksiądz dobrodziej o smokach, czarach i upiorach, a nawet wyjaśnił, przez który otwór szatan wnika w ludzkie ciało, gdy chce je opętać. No, zagadujcie którędy? Co by nie mówić, ks. Chmielowskiemu zawdzięczamy definicję konia, która brzmi: „Koń jaki jest, każdy widzi”. Zwięzła lapidarność definicji bierze się stąd, że po co zadawać sobie trud opisu czegoś, co znane jest powszechnie i samo lezie na oczy. Kobyle nie zechciał nasz uczony poświęcić odrębnego hasła, lecz gdyby poświęcił, zapewne brzmiałoby tak: „Kobyła jaka jest, każdy widzi”. Teoretycy tzw. metodologii naukowej śmieją się z księdza Benedykta i jego definicji, lecz my wzruszmy tylko ramionami – czy on jeden ma problem z definicją?
W tym samym czasie we Francji pisał swoje dzieło inny człowiek - Charles Louis de Secondat baron de la Brède et de Montesquieu. Makabra, prawda? Nic dziwnego, że współcześni przezwali go Moteskiuszem i tak już zostało. Owemu panu zawdzięczamy wynalezienie tzw. „trójpodziału władzy”. W skrócie chodzi o to, że cała władza w rękach jednej osoby (lub grupy osób) to ograniczenie wolności reszty obywateli. Dlatego władzę trzeba podzielić na sąd, rząd i parlament. Współczesnym Monteskiusza pomysł Monteskiusza całkiem przypadł do gustu i następnych 250 lat historii, to historia ciągłego ulepszania tego rozwiązania. Rząd ma dobrze rządzić, sąd sprawiedliwie sądzić, a parlament stanowić dobre prawo. Proste jak drut i dawna rewolucja dzisiaj jest dla nas oczywistością. Z czasem podnosiły się również oczekiwania, czyli rząd ma znać się na rządzeniu, sąd na sądzeniu itd. Amen.     
          Jednego Montesquieu kompletnie nie przewidział. W ogóle się nie kapnął, że już za sto lat pojawi się tzw. „czwarta władza”, czyli wolna, niczym nieskrępowana i samopas chodząca,  nieograniczona żadnym elektrycznym pastuchem, prasa. Gdyby przewidział, z pewnością wymogi wobec „czwartej władzy” byłyby jakoś sprecyzowane. Nie wiadomo jak, ale może napisałby, że dziennikarz ma mieć maturę. Może nawet „mature i kursa niektóre”? Może napisałby, że dziennikarz ma się znać… Na pisaniu to się każdy zna, kto pisać umie, ale na czym tak naprawdę powinna znać się nasza dziennikarz? Nie wiemy, lecz wolno nam przypuścić, że na tym, o czym pisze. Ostatecznie to Ona informuje nas, co jest, jak jest i co o tym wszystkim myśleć.
        Ksiądz Benedykt definicji nie ukuł, Monteskiusz zawiódł, więc kto nam pomoże? Pomoże na nasza Nieoceniona i pójdźmy wytyczonym przez Nią szlakiem. W czasach, gdy jej „Zbyszku” był jeszcze „fantastycznym facetem”, a wszystkiemu winni byli ten zastępca i ten rzecznik, nasza Ori(Anka) za pomocą równie nieocenionego googiela podała definicję tego drugiego. Jak? Po prostu – dla potrzeb swoich porachunków (osobny temat) wklepała w wyszukiwarkę „rzecznik prasowy + definicja” i…wskazana przez Nią odpowiedź wyskoczyła jej sama już na drugiej pozycji. Z uznaniem zauważmy, jakże się musiała przy tej definicji natyrać Pani Doktor/Redaktor? Definicja to dość wymagające pojęcie i nie ma jej pod wskazanym adresem, lecz nie czepiajmy się, czy nasza dziennikarz przyswoiła to obce słówko? Zamiast tego, pójdźmy i my wyznaczonym przez naszą luminarz szlakiem, czyli: wklepujemy „dziennikarz + definicja” i patrzmy, co nam z czeluści internetu wyskoczy?
Jest! My też weźmy pozycję i czytajmy, czy bloger to też dziennikarz„Ustawa Prawo prasowe z 1984 roku ustanowiła bardzo szeroki zakres osób, które można nazwać dziennikarzami. Nie istnieją żadne wymagania co do kwalifikacji czy obowiązku przynależności do organizacji zawodowej. Praktycznie każdy może zostać dziennikarzem.”
        Jakże to tak – „żadnych kwalifikacji”, „żadnej przynależności” i „praktycznie każdy”?  Co jest? – do zabawy w dziennikarstwo wystarczy strona internetowa, aparat fotograficzny i dar nawijania makaronu? Tupet zastąpi wiedzę i kwalifikacje? Wystarczy napisać, że prowadziłam gazetę, byłam dziennikarką, wlokę bagaż doświadczeń i garść podobnych andronów i nikt już nie ośmieli się podskoczyć? Nikt nie powie „sprawdzam”, nikt nawet się nie zająknie o referencjach i kwitach? Żeby zostać posłem trzeba wygrać wybory. Żeby być urzędowym inspektorem, trzeba mieć kwalifikacje i parę lat doświadczenia. Żeby sędzią – szkoda gadać! No to do dupy z tym Monteskiuszem i tą całą „czwartą władzą”! Wystarczy, że poopowiadam, jak to z moim chłopem (członkiem zarządu) jeździłam do wypadków, zatapiałam jakieś barki na Wiśle i zamykałam/otwierałam wysypiska z serdecznym moim kumplem Kraszewskim? Nikt nawet nie sprawdzi, czy byłam tą radną i czy mam choć blade, choć cień bladego pojęcia o sprawach, które opisuję.
         Dziennikarz, która ukochała lokalność, samorząd i małą ojczyznę, „zwierzę ostro polityczne” i spec od kampanii wyborczych, wciąż mądrzy się i stroi w piórka recenzenta. Znawca politycznych realiów i ludzkich charakterów, bezpardonowy krytyk i mistrz cierpkich komentarzy – o czym tak naprawdę ma pojęcie? Kto przedarł się przez gęstwę Jej kolejnych blogów, kto przyjrzał się jej kolejnym wcieleniom i przepoczwarzeniom i kto od początku czyta Obserwatora, ten zauważył, że nasza Fallaci praktycznie o każdej ze spraw, której nie dotknie, ma pojęcie jeśli nie żadne, to najwyżej płytkie i powierzchowne. Gdy nasza Ori(Anka) złapie się za krytyczną analizę czasów minionych i coś zarzuca (np. panu G.), to gdacze wciąż tak samo. Gdy jeszcze niedawno łasiła się (np. do pana O.), to gruchała wciąż o tym samym i w ten sam sposób. Gdy wreszcie drwiła i nadal drwi (np. z Pana K.), to co miesiąc rży na tę samą melodię. W czym jest dobra i na czym (prócz pisania) zna się naprawdę gwiazda dziennikarstwa? O czym ma rzeczywiście pojęcie, prócz ludzi obsrywania, spisków wykrywania i knajp recenzowania? Budżet miasta, opieka społeczna, kultura w Domu Kultury? Ochrona środowiska, bezrobocie w gminie, rozwój turystyki? Architektura, układy w Radzie Miejskiej, gminne grunty? Trudno wybrać, bo gwiazda zna się na wszystkim i o wszystkim ma coś do powiedzenia.
            Weźmy trochę przykładów z jej artykułów i komentarzy:
„Przypomnijmy - zarząd poprzedniej kadencji wydzierżawił fragment drogi - będącej jedyną droga dojazdową do jednej z posesji - prywatnemu najemcy” – Burmistrz wkracza w spór sąsiedzki,
- „Półtora miesiąca temu zarząd gminy podjął decyzję o przekazaniu Olszakom tego gruntu w użyczenie, a więc bezpłatnie” – Czytelnik pisze, Obserwator pyta. Plaża w Nidzie,
- „Rzecz jasna między wierszami można wyczytać, że Dworcowa to wina poprzedniego zarządu. Ten „poprzedni zarząd” będzie pewnie hasłem-wytrychem przez następna trzy lata.” – Déjà vu,
- „Obecny zarząd walczy o życie, a wraz z nim grupa urzędników.” – Żądajmy konkretów,
- „Net jest znakomitym źródłem informacji - poprzedni zarząd Internet traktował jak zło konieczne, jakąś nowinkę, rodzaj gadżetu.” – Jest już za późno,
- „Projekt nowego budżetu został wysłany do RIO 15 grudnia, jeszcze przez poprzedni zarząd.” – Zdechła kurka,
- „Chlebowi” mieli zatkać dziurę po pracach interwencyjnych, których limit rzutem na taśmę wykorzystał poprzedni zarząd i pewnie by się tak stało, gdyby nie mały problem - gros sołtysów dostało pracowników sauté, czyli z gołymi rękami.” – Chlebowe sauté,
- „Co więcej -  rzecznik prasowy już nie figuruje bezpośrednio pod nazwiskami burmistrzów i skarbnika, co sugerowało, że jest członkiem zarządu gminy.” – Się zmieniło!,
- „Gdyby tego absolutorium nie było, w tej chwili zamiast siedzieć za biurkiem w spokoju hodowałby Pan pszczoły, bo brak absolutorium to dymisja całego gminnego zarządu.” - Kto nie z nami, ten przeciw nam, czyli gazetka gminna atakuje,
- „Nie jestem zwolenniczką referendum, bo to pociąga za sobą ogromne koszty: odwołanie zarządu i rady, ponowne wybory.” – Sesja rady gminy - komentuje Sowa,
- „Niewątpliwym sukcesem zarządu jest przekabacenie przewodniczącego rady” – Pół roku za nami.
         Prawda, że ładnie? Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Obsrywatora jedno z kilkunastu przyswojonych przez naszą gwiazdę słów i zaraz posypią się artykuły i komentarze My/Naczelnej. Tym słowem jest np. „zarząd” i właśnie tym zarządem, niczym chłop kłonicą krowę, macha nasza dziennikarz na prawo i lewo. Jak jej się machnie, tak się jej pomyśli. A jak pomyśli, tak i napisze. Zarząd jest o tyle ciekawy, że… od prawie 10-ciu już lat nie istnieje. Tak się składa, że w 2002r. weszła nowa ustawa i burmistrza powołuje się w wyborach bezpośrednich. Mimo to My/Naczelna wciąż karmi swoich czytelników zarządem. 
       Nie ma sensu pytać, skąd ta namiętność do zarządu. Bo „on” był członkiem zarządu powiatu, czy Gazeta Wyborcza zamawiała takie teksty? Nie ma też sensu męczyć się próbami zdefiniowania zakresu powinności naszej dziennikarz i oczekiwań wobec „czwartej władzy”, bo i po co? Ostatecznie przecież: Kobyła Monteskiusza jaka jest, każdy widzi…    

31 komentarzy:

  1. "Zwierzę ostro polityczne" - może miał na myśli skunksa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ustawa z 1984 roku - Prawo Prasowe określa w Art.7 pkt.5 kto jest dziennikarzem:
    5. dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji,
    6. redaktorem jest dziennikarz decydujący lub współdecydujący o publikacji materiałów prasowych,
    7. redaktorem naczelnym jest osoba posiadająca uprawnienia do decydowania o całokształcie działalności redakcji,

    ad.pkt 5 - nasza pani "a" tworzy (i to jak), redaguje i przygotowuje. Wstosunku nie pozostaje ale mogła sama sobie dać upowżnienie działania na rzecz...
    ad.pkt 6 - skoro jest dziennikarzem bez stosunku wprawdzie, to może być redaktorem
    ad.pkt 7 - naczelna uprawnienia sama sobie dała, a co i decyduje o całokształci działalności...

    Jest to pierwszy i chyba jedyny taki przypadek w Najjaśniejszej RP. Podobno ma się to wkrótce zmienić, dla naczelnej niestety na gorsze bo trzba będzie mieć ukończone studia... dziennikarskie, ale jak sądzę z tym nie będzie problemów. Alleluja i do przodu pani "a" (słyszałam, że różne dyplomy, świadectwa, a nawet dokumenty osobiste można nabyć na bazarze Różyckiego w Warszawie niestety, ale myślę, że w dobie szybkiego elektronicznego przekazu wkrótce będzie można zakupu takowych dokonać w Nidzie)

    OdpowiedzUsuń
  3. A już myślałam, że zwariowałam. Dzięki za tekst, proszę o więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. no i okazało się że Grzyb kradnie na razie w Biedronce,to szmatławiec,czekałem tylko na to!bo wiedziałem że tak będzie,bidula jeb.....na złodziejka,oszustka,kłamczuch,oddaj w końcu ludziom pieniądze naciągaczko,dłużniczko!Sromotniku!Bój się teraz każdego,bo nikt z tobą(z małej)nie będzie.Jesteś małym robaczkiem,nic nie wartym wobec wielu mieszkańców.Prostaku maleńki,blogiereczko.Opanuj się z tym swoiom tempym łbem,a najlepiej spieprzaj stąd!

    OdpowiedzUsuń
  5. no i okazało się że Grzyb kradnie na razie w Biedronce,to szmatławiec,czekałem tylko na to!bo wiedziałem że tak będzie,bidula jeb.....na złodziejka,oszustka,kłamczuch,oddaj w końcu ludziom pieniądze naciągaczko,dłużniczko!Sromotniku!Bój się teraz każdego,bo nikt z tobą(z małej)nie będzie.Jesteś małym robaczkiem,nic nie wartym wobec wielu mieszkańców.Prostaku maleńki,blogiereczko.Opanuj się z tym swoiom tempym łbem,a najlepiej spieprzaj stąd!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tomasz Ludwikowski Klasztor Wojnowoniedziela, 11 grudnia 2011 21:41:00 CET

    Sorki za słownictwo,rzadko bywam na takich forach jak wcześniej już pisałem!Ale ta blać winna mi pieniądze,może nie duże,ale wiem że gó....no spod siebie zje żeby tylko nie oddać.Kłamstwa ,ściemnictwa,to jej specjalość!I dlatego nówię otwarcie (naciągaczka,kłamczuch,itp.)Z czystą odpowiedzialnością!Z resztą po co mi takim gównem się interesować?Śmieć i nic więcej!Wcześniej czy później beknie za swoje prostactwo.Pozdrawiam nieświadomych!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolega pomaga koleżance. Pan Tomek to sąsiad Pani Ani. Pani Ania bardzo go poważa, tak jak zresztą Pana Worobca, którego niedawno podejrzewała o blogierstwo na jej nie korzyść. Ale to już chyba nieaktualne. Teraz cień podejrzeń padł chyba na kogoś innego. Dziwne to, bo Pani Ania miała przecież dowody, że to piszą Pani Danuta i Pan Krzysztof. Dobrze, że ten ktoś kto pisze, kimkolwiek by nie był.

    OdpowiedzUsuń
  8. A tu dwa wycinki o tym jak daleko jest u Pani Ani posunięte rozdwojenie jaźni, do własnej oceny:
    wpis z maja o Panu Worobcu:
    Wpisany przez red
    czwartek, 19 maja 2011 07:28

    Dzisiaj w Jedynce, tuż po Teleexpresie w programie Wściekłe gary pojawi się oberża Pod Psem z Kadzidłowa, znana u nas ostatnimi czasy jako bastion obrońców Mazurskiego Parku Narodowego. Dzisiaj nie będzie o Parku, będzie o jedzeniu, więc przygotujmy sobie popcorn i zasiądźmy przed telewizorami. Oczywiście wredny Obserwator takiej okazji sobie nie daruje i program opisze. Ze szczegółami.



    red
    « poprzednia następna »

    Komentarze (10)
    Worobiec?!
    1czwartek, 19 maja 2011 08:21
    mieszkaniec
    ja go ie lubię bo traktuje mnie jak smiecia nie będe ogladać reklamowek a pani moze da sobie spokoj i nie reklamuje takich ludzi
    ja to bym na jeża do tego podeszła
    2czwartek, 19 maja 2011 08:26
    naczelna
    i jednak obejrzała. A może idiotę z siebie zrobi, albo zupę na siebie wyleje? A serio - nie ogladam tv, bo nie mam telewizora od dobrych 20 lat. Skusze się jednak i rozgoszczę sie u mojej mamy z popcornem w garści, chociaż popcornu nie cierpię.

    A pan Krzysztof? No cóż - ten typ tak ma, ale daje się oswoić. Z trudem, bo z trudem, ale jednak.

    Każda reklamówka naszej gminy jest ważna. Cieszę się, że jest. Na bezrybiu i pies ryba.
    WPis pod "Pytania których nie zadana?
    Tak oto Pani Ania pisze do tego, który miał z siebie zrobić idiotę, taką wyraziła nadzieję:
    Panie Krzysztofie,
    36czwartek, 01 grudnia 2011 13:42
    naczelna
    zabrzmi to zapewne infantylnie, ale dużo bym dała, żeby to nie byli Państwo. To nie ja na to wpadłam - mówiąc szczerze, było to trzy osoby, zupełnie ze sobą niepowiązane, które równolegle dały mi o tym znać. Zostało mnóstwo śladów - sprawdzaliśmy je i nie my jedni. Net nie zapewnia anonimowości, to tylko pozory.

    pozdrawiam Państwa mimo wszystko."
    Ciekawe czy Pan Krzysztof też Panią Anię pozdrawia. Pani Ania raz ma nadzieję na to, że Pan Krzysztof zrobi z siebie idiotę i obleje się zupą, by obserwator miał pożywkę, a drugim razem daje wyraźnie do zrozumienia, że bardzo jej na Panu Krzysztofie zależy. Nie wiem już, czy ją czytać, czy jej nie czytać. Chyba jednak czytać, by unaoczniać jej wszystkie wtopy. CO do Pana Tomka, to nie znam człowieka, natknąłem się jedynie na taki link w necie http://newsbar.pl/1529/warszawski-nastawnik

    Pani Ania z Panem Tomkiem też bardzo łagodnie się obeszła na wieść o tym, że sprzedaje bez zezwoleń obok klasztoru alkohol. Są widać równi i równiejsi. Jaka jest Pani ANia każdy widzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej! Czy wy tu robicie starowierskim świętym tego eSBeka?

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba SB-kiem to on nie jest, bo wtedy gdy była SB-cja to Ppan Tomek był w przedszkolu. Coś się komuś poplątało.

    OdpowiedzUsuń
  11. tam jeszcze o innych panach L. jest powiastka

    OdpowiedzUsuń
  12. Aha, tak mi się przypomniało: jak Pani Ania mogła dyskutować w dniu śmierci W. Willas poniedziałkowy teatr skoro nie ogląda TV od 20 lat? Znowu jadła popcorn, którego nie cierpi, oglądawszy seans u mamy? No pewnie, że tak!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapomniałam dodać, że dyskutowała go z Tomaszem Raczkiem. Kolejnym ważnym kolegą.

    OdpowiedzUsuń
  14. A co Wy mi tutaj... Zajrzyjcie na obs i kolejny wywód, chyba do butelki, analizujący rok rządów Opalacha. Opętanie to, delirka czy głupota?
    Niepotrzebne skreślić, choć wszystkie odpowiedzi mogą być prawidłowe.
    Dziwne, że jeszcze jej ci z "Faktu" nie wyhaczyli.

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja słyszałem, że ona pisze teksty Macierewiczowi. To o "obezwładnieniu samolotu" to właśnie jej pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurcze, źle zrozumiałem "Grzyb kradnie", ten skrót był mylący, sugerował konkretne nidzkie nazwisko, a chodziło o Grzybowską. A z kontekstu wyrwane, niedbale rzucone mogło wskazywać, że Pan Tomasz oczernia Panią Grzyb, a nie Grzybowską i tę pierwszą wyzywa od blogiereczek, twórcę obsrywatora nie obserwatora. Nic bardziej mylnego. Także nie kolega broni koleżanki, tylko ją oczernia i to podpisując się z imienia i nazwiska, pisze że Anna winna mu jest pieniądze i że kradła w Biedronce(o ile to on, bo ja też mogę podać nieprawdziwe imię i nazwisko). Mam nadzieję, że ktoś to potwierdzi, bo jeśli to prawda, to powinno się zakazać Pani Ani publicznych wezwań do etycznych zachowań.

    OdpowiedzUsuń
  17. Panie Tomaszu L.
    Buzi za tego sromotnika.

    OdpowiedzUsuń
  18. Sromotnik :))) Dobre! Sromotnik bo trujący, ale "srom" to także "wstyd" i w tym coś jest!

    OdpowiedzUsuń
  19. Poproszę o jakiegoś linka do studium natury ludzkiej. Może wtedy uda mi się zrozumieć tę kobietę. Czy jest wyrachowana i na zimno manipuluje "prostaczkami", czy ma wewnętrzny imperatyw grzebania w g..., a może poczucie pustki, które wypełnia jej świat wirtualny?

    OdpowiedzUsuń
  20. Tej natury sromotnika bez sromu nikt nie jest w stanie zrozumieć, myślę że ona sama też siebie czasem nie rozumie. Co do pustki to fakt, jest sama i robi wszystko by być jeszcze bardziej samą.Z Macierewiczem są podobni bo oboje jątrzą i to takim językiem, że czasm można im uwierzyć ale szybko się okazuje, że są mówiąc delikatnie - nawiedzeni i oboje mówią bzdury. Czy można jej zakazać takich głupawych publikacji? Nie. Przecież wszyscy (?) walczyli o to aby każdy mógł mówić co mu ślina na język przyniesie. Jedno co można zrobić, nie czytac tych głupot i już po sprawie. Ona wprawdzie o to nie walczyła bo była wtedy malutką dziewczynką ale potrafi wykorzystać to co inni wywalczyli.

    OdpowiedzUsuń
  21. Panie rzeczniku, panie wiceburmistrzu! Wyjawcie, proszę, coście takiego tej kobiecie zrobili (a może nie zrobili)? Od samego początku zapałała do Was wielkim uczuciem, którego za chorobę nie zdołała ukryć. Możeście skrzywili się na jej widok? Może nie rozpoznaliście Pani na ulicy? Za cóż to dała Wam wieczystego bana?

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja wprawdzie nie jestem we "władzy" tylkom prosty obywatel, ale jako taki nigdy władzy nie lubiłem, jaka by ona nie była. Władzy poprostu się nie lubi i to na calutkim świecie i w okolicach. My Polacy tak mamy i już, czego ja jestem skromnym przykładem. Kto "władzę" lubi (lub udaje,że lubi)? Ten, kto z tego coś ma poprostu i nikt poza tym. "Władza" poprzednia położyła chodnik. Jest położony byle jak i co my na to? Że "władza" do d... bo położyła wybrakowany chodnik. Nikt nie zauważa, że WOGÓLE położyła tylko, że wybrakowany. Fakt,że poprzednia "władza" nie wiele więcej zrobiła przez 8 lat. Powinniśmy się cieszyć, że tak mało zepsuła i to np. jest pozytywne. Narazie nie chwalmy dnia przed zachodem jak i nie krytykujmy po upływie 20% pierwszej kadencji choć do miłości do "władzy" nie namawiam to nawołuję do zdrowego rozsądku. Mieszkaniec R-N

    ps.przeczytałem ostatnio w Gminnej Gazecie o niebotycznych zarobkach "byłego" i świty. Jestem przekonany, że podane kwoty są prawdziwe. Uważam, że jak na biedną gminę, z tak dużym bezrobociem, to danie sobie i koleżankom tak wysokich pensji i nagród jest poprostu, mówiąc delikatnie, świństwem w stosunku do elektoratu. Życzę wszystkim i tym dobrym i tym złym Spokojnych Świąt i pewnych refleksji przy choince...

    OdpowiedzUsuń
  23. a ja myślę, że są zawyżone do celów propagandowych, pozdrawiam, wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  24. Do przedmówcy. Jak możesz twierdzić, że są zawyżone? Liczyłeś? Ja myślę, że w tej gazecie akurat podają prawdę o ich zarobkach. Po raz pierwszy ktoś w końcu odważył się to ujawnić. Myślę też, że to czubek góry lodowej. Tam powinien zawitać prawdziwy audytor niezależny i po rozmowach z pracownikami już by wiedział czego i gdzie szukać. Te przewały trwały kilkanaście lat.Pieniądze publiczne traktowano jak bandycki skarbiec, z którego wybrani brali pełnymi garściami.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja nie liczyłem ale wiem, że jak ty liczyłeś to na pewno są zawyżone. Po co się oszukujesz? Ta gazetka to ściema za pieniądze podatników. 8000 zł za wydanie tej szmatki wraz z pensją niepełnosprawnego redaktora to jest bandyckie traktowanie publicznych pieniędzy. Dziękuję za uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gminny Biuletyn Informacyjny został wydany, bo tak kilka lat temu nakazywały przepisy, gmina musiała mieć lokalną związaną z działalnością urzędu prasę. Koszt Biuletynu w latach 2001-2004 wynosił 600 zł. Była to gazetka od zawsze żenująca, o czym jej twórcy wiedzieli, dyktowana przez Burmistrza, nie mówiąca o niczym, nieobiektywna nie z winy redakcji. Burmistrz zlecający jej napisanie, przywoływany przez niektórych jako człowiek honoru, nigdy nie stanął za redagującymi, opluwanymi przez jego przeciwników. Tłumaczył im potem mętnie, że nie mógł inaczej. Obecny zapowiedział, że dość z pismem stronniczym, ze w końcu opozycja na jego łamach dojdzie do głosu, ale widać coś nie wyszło. Dlatego właśnie nikt z redakcji do dziś się pod artykułami (zbyt szumna nazwa) w niej nie podpisuje, bo nikt się z tekstami nie utożsamia. Czy dziś gazetka musi być wydana, czy wystarczy Biuletyn Informacji na stronie internetowej, tego nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  27. więc teraz mamy żenadę wraz ze skoczkiem ze starostwa za 8 koła :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Biuletyn Informacji na stroni internetowej ne wystarczy,ponieważ część osób nie ma dostępu do tego zródła,wiec gazetka jak najbardziej.Większość Gmin ją wydaje,za jakie pieniądze nie wiem,to zawsze można uzgodnić z Mieszkańcami i z Radnymi i jeszcze z Kim kolwiek.To czy prawda,czy nie prawda,to i na forach,blogach i innych portalach też wiekszości są nie prawdą .Wmuślone i mało kto do nich się przyzna.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja nie tylko jestem przekonana, ale wiem, że te kwoty były prawdziwe. Wysokość kwot, to jedna sprawa, lecz sposób ich przyznawania, to zupełnie inna kwestia. Ściągali forsę, jak tylko można było, np. pani I. przez kilka miesięcy w roku dostawała dodatek za organizację wiejskich festynów. Takich obrywek było dużo więcej.

    OdpowiedzUsuń
  30. Jeśli chodzi o kwoty na pewno można je sprawdzić w UM.Mnie nurtuje inna sprawa,a mianowicie,kto wydał zezwolenie na budowę płotu wzdłuż linii brzegowej jeziora w R-Nidzie? Ten płot to,dla mnie symbol wyjątkowego"nieudacznictwa" władzy.W Wąchocku,jak Państwo wiedzą,wybudowali most wzdłuż rzeki.O czym tu mówić!

    OdpowiedzUsuń
  31. Co do mostu to faktycznie. Prawo wodne mówi tak, że społeczność ma prawo dostępu do linii brzegowej jezior i rzek, a wszelkie zabudowania muszą się kończyć 1,5 m przed brzegiem chyba że (i teraz uwaga) prawo gminne stanowi inaczej. Mamy piękne, podobno wg przewodników mazurskich najpiękniejsze jezioro na Mazurach, tylko, że do niego niedługo nie będziemy mieli dostępu. I wiecie co, akurat, to że mu tu trochę poubolewamy, niczego nie da. To jest właśnie temat, który sprzedałabym Pani Ani. Mierzi mnie, że nie mam dostępu do jeziora od strony PTTK, a jako dziecko łaziłam tam z rodziciami na spacery. Niedługo nie dojdę nawet do dzikiej plaży. I chwała Panu Tumińskiemu za to, że rozwijając sój biznes nie zapomniał o tym, że plaża na której urzęduje jest miejska, a jezioro jest publiczne.

    OdpowiedzUsuń