niedziela, 26 stycznia 2014

Przysadka Gawrosza



(krótki tekst, bo dużo czytania gdzie indziej)


O zwierzakach Naczelnej to już u Naczelnej trochę było. Było, jak kocha te wszystkie swoje Luny i jaką furorę robiły w szkole jej szczury i o różnych innych kotkach i pieskach, a potem jeszcze o pieskach i kotkach, a jeszcze wcześniej o kotkach i pieskach (np. do wzięcia).
Aż razu pewnego, skoro Ich dotychczasowym psom dobrze tam, gdzie teraz są (no gdzie te ukochane psy teraz są?!), objawił się w domu Naczelnej Gawrosz. Gawrosz to oczywiście zupełnie zwykły pies, z tym tylko, że jest to pies zupełnie niezwykły. Ten pies pisze!
Kto pamięta Ferdynanda Wspaniałego L. J. Kerna? Właśnie! Ogromny żółty dog zasypia na kanapie i śni mu się, że jest człowiekiem. Zakłada łachy i dalej w miasto, do ludzi i po przygody. A potem się budzi i znów jest psem.
A kto pamięta Psa Huckelberry? Tak jest – on też, choć pies, gadał z ludźmi, jeździł konno, był policjantem i inne cuda - wianki.
A kto pamięta Poligrafa Poligrafowicza Szarikowa? Pewnie niewielu lecz Naczelna z pewnością, bo to bohater „Psiego serca” M. Bułhakowa – Jej (Ich) ulubionego autora. Opowieść jest o tym, jak to za sprawą pewnego ruskiego profesorka, pewien głodny i poniewierany przez cały świat pies, przeobraża się w człowieka. Prof. Preobrażeński (bo tak profesorkowi było) wszczepia Szarikowi (bo tak psu było) ludzką przysadkę mózgową, przez co ten, w iście stachanowskim tempie, staje się podobny do nas. Poligraf Poligrafowicz zostaje radzieckim aktywistą i natychmiast wychodzi z niego, za przeproszeniem, sukinsyn, co, o ile u psów jest z natury, to u ludzi jest kwestią charakteru. I dlatego profesorek wycina mu tę wszystkiemu winną przysadkę i pies znów jest normalnym psem. Trzeba pamiętać, że przysadka mózgowa odpowiada za produkcję m. in. endorfin czyli hormonów satysfakcji, błogiego zadowolenia z siebie i euforii.
Jaki to ma związek z Naczelną? Proszę bardzo – nową współpracownikiem Naczelnej jest Gawrosz i Naczelna zapowiedzieli, że to on będzie teraz na Jej łamach na władzę ujadał. Tak więc Gawrosz łapkami po klawiaturze obszukuje wrogów dziennikarki, a Naczelna ma wreszcie w redakcji współpracownika. Wreszcie jej ulubiona liczba mnoga ma potwierdzenie w faktach: odredakcyjne my, to Naczelna – Anka Grzybowska i jej pies – Gawrosz. I trzeba przyznać, że jest to nowa jakość na Obsrywatorze. Tę nowa jakość dałoby się streścić jakoś tak – Obserwator schodzi na psy!
Gawrosz pisze pięknie. Już od pierwszego wpisu nowy redaktor obszczekuje wrogów Naczelnej – burmistrza, który wysyła jakieś pozwy sądowe do jego Pani (pani z dużej bukwy Pe, bo warta wszak szacunku). Burmistrz, zauważa Gawrosz, śmiesznie pachnie… Jak pachnie jego Pani i czy z tym zapachem jest Gawroszowi do śmiechu, Gawrosz nie zauważa.
Zauważa za to, że omal nie stracił życia, bo jakiś pan wabiący się Nosek, nie odśnieżył jego ulicy. I przez to, gdy Gawrosz szedł ulicą po Wojtka (biedne dziecko) do Nidy, to o mało sobie łap nie połamał, bo było ślisko. Jest przy tym zdaniem Gawrosza oczywiste, że „Ten Nosek to jakiś idiota”, który ma pewnie więcej niż 15 cm i nie zapada się w śniegu. W sumie jednak to pana Noska Gawrosz lubi, bo dzięki niemu przychodzi listonosz i jest na kogo poszczekać, bo te pozwy do sądu są od niego.
Tu się trzeba na chwilę zatrzymać, żeby złapać, że oprócz typowego dla jego Pani zakrętasa endorfinowego w przysadce (burmistrz – pif!, Nosek – paf!), Gawrosza cechuje jeszcze logika jego Naczelnej. To że pan Nosek nie odśnieżył „jego” ulicy (Słowiańskiej?) spowodowało, że Gawrosz o mało nie tracąc życia, zapadał się w śniegu, a potem idąc po Wojtka (naprawdę biedne dziecko), o mało się jeszcze nie połamał. Wszystko przez tego Noska, który da się jednak lubić, „…bo te pozwy z sądu, to od niego”. Tak więc pozwy, które na początku pochodziły od burmistrza, w dalszej części okazują się jednak być pozwami od pana Noska…
Cóż, nie dziwmy się logice Gawrosza, bo gdy tak to wszystko sobie łapkami pisał, nie w jego przecież przysadce buzowały z satysfakcją euforycznie endorfiny. To przecież nie on, mały (za przeproszeniem jego rasowej mamusi) sukinsynek, doznawał błogiego zadowolenia i ekstatycznej rozkoszy.  Czyim alter ego jest Gawrosz i czyje żądze zaspokaja jego pisanina? Zgadnąć nietrudno, zresztą autorka, której pies, zamiast jak normalny pies chodzić po ulicy na smyczy, to „chadza po ulicy w smyczy”, już na początku wyjaśnia, że nasza władza zasługuje na… komentarze okiem psa.           
Ciekawe, czy Gawrosz słyszał o Wiesiu? Ciekawe, jaką laurkę wystukałaby łapkami swojej Pani ta biedna mała psina?  Na co (zdaniem Gawrosza ma się rozumieć, bo Naczelna pewnie nic o tym nie wie), zasługuje, taka miłośniczka zwierząt?
Słuchaj Gawroszu. Nim obszczekasz wszystkich wrogów Naczelnej i obsiusiasz im wycieraczki, wklep łapkami w Google dwa słowa: „Wiesio” i „Grzybowska” i naciśnij Enter.

Na drugiej pozycji, widzisz piesku?, wyskoczył wpis z facebooka:
WIESIO JEST W GŁOWNIE NIE W MOSINIE.
Tak, masz rację, ten pierwotny link już nie działa. Nie działa, bo mamusia usunęła, pardon – Naczelna, usunęła wszystkie ślady, jak starała się załatwić ci braciszka. Jak pół świata i dwa schroniska dla zwierząt (właśnie w Głównie i w Mosianie) postawiła na nogi, bo tej szerokiej piersi zachciało jej się przytulić jeszcze jednego pieska. Ale jest i dobra wiadomość. Przyjrzyj się uważnie: czy widzisz, że pod fioletowym linkiem jest zielony adres, a na końcu zielony trójkącik? Naciśnij go łapką, bo to adres do kopii, którą wujek Google zachował, jako dowód, że mamusia, pardon – twoja Pani (przez bardzo duże Pe), starała się zatrzeć ślady. Poczytaj, co sądzą o twojej pani ludzie, którzy nawet nie wiedzą, że gdzieś w świecie jest jakiś nielubiany przez nią burmistrz, Nosek, który ciąga ją po sądach nie wiadomo za co i całe to Ruciane. Na Facebooku mamusi już tego nie znajdziesz, bo wywaliła wszystko.  Spiesz się, a może nawet zapisz sobie kopię na pamiątkę. Pokaż mamusi – na pewno wszystko ci wyjaśni. Tak jak to, czemu w ramach prac społecznie użytecznych, czy jak się to tam nazywa, okna myła w Piszu, nie w Rucianem-Nidzie. Najpierwo przeczytaj to, a potem porównasz z tym co mamusia (no, pardąsik, no? Co mi z tą mamusią?!), tzn. nasza kochana pani Ania-Redaktorka pisała.
A tu masz Wiesia, co nie dojechał.  No i uważaj na przysadkę, biedaku.