(krótki tekst, bo dużo czytania
gdzie indziej)
O zwierzakach Naczelnej to już u
Naczelnej trochę było. Było, jak kocha te wszystkie swoje Luny i jaką furorę
robiły w szkole jej szczury i o różnych innych kotkach i pieskach, a potem
jeszcze o pieskach i kotkach, a jeszcze wcześniej o kotkach i pieskach (np. do
wzięcia).
Aż razu pewnego, skoro Ich
dotychczasowym psom dobrze tam, gdzie teraz są (no gdzie te ukochane psy teraz
są?!), objawił się w domu Naczelnej Gawrosz. Gawrosz to oczywiście zupełnie zwykły
pies, z tym tylko, że jest to pies zupełnie niezwykły. Ten pies pisze!
Kto pamięta Ferdynanda Wspaniałego
L. J. Kerna? Właśnie! Ogromny żółty dog zasypia na kanapie i śni mu się, że
jest człowiekiem. Zakłada łachy i dalej w miasto, do ludzi i po przygody. A potem
się budzi i znów jest psem.
A kto pamięta Psa Huckelberry? Tak
jest – on też, choć pies, gadał z ludźmi, jeździł konno, był policjantem i inne
cuda - wianki.
A kto pamięta Poligrafa
Poligrafowicza Szarikowa? Pewnie niewielu lecz Naczelna z pewnością, bo to
bohater „Psiego serca” M. Bułhakowa – Jej (Ich) ulubionego autora. Opowieść
jest o tym, jak to za sprawą pewnego ruskiego profesorka, pewien głodny i poniewierany
przez cały świat pies, przeobraża się w człowieka. Prof. Preobrażeński (bo tak
profesorkowi było) wszczepia Szarikowi (bo tak psu było) ludzką przysadkę
mózgową, przez co ten, w iście stachanowskim tempie, staje się podobny do nas. Poligraf
Poligrafowicz zostaje radzieckim aktywistą i natychmiast wychodzi z niego, za
przeproszeniem, sukinsyn, co, o ile u psów jest z natury, to u ludzi jest
kwestią charakteru. I dlatego profesorek wycina mu tę wszystkiemu winną przysadkę
i pies znów jest normalnym psem. Trzeba pamiętać, że przysadka mózgowa odpowiada
za produkcję m. in. endorfin czyli hormonów satysfakcji, błogiego zadowolenia z
siebie i euforii.
Jaki to ma związek z Naczelną? Proszę
bardzo – nową współpracownikiem Naczelnej jest Gawrosz i Naczelna zapowiedzieli,
że to on będzie teraz na Jej łamach na władzę ujadał. Tak więc Gawrosz łapkami
po klawiaturze obszukuje wrogów dziennikarki, a Naczelna ma wreszcie w redakcji
współpracownika. Wreszcie jej ulubiona liczba mnoga ma potwierdzenie w faktach:
odredakcyjne my, to Naczelna – Anka Grzybowska i jej pies – Gawrosz. I trzeba
przyznać, że jest to nowa jakość na Obsrywatorze. Tę nowa jakość dałoby się
streścić jakoś tak – Obserwator schodzi na psy!
Gawrosz pisze pięknie. Już od pierwszego
wpisu nowy redaktor obszczekuje wrogów Naczelnej – burmistrza, który wysyła
jakieś pozwy sądowe do jego Pani (pani z dużej bukwy Pe, bo warta wszak szacunku).
Burmistrz, zauważa Gawrosz, śmiesznie pachnie… Jak pachnie jego Pani i czy z
tym zapachem jest Gawroszowi do śmiechu, Gawrosz nie zauważa.
Zauważa za to, że omal nie
stracił życia, bo jakiś pan wabiący się Nosek, nie odśnieżył jego ulicy. I przez
to, gdy Gawrosz szedł ulicą po Wojtka (biedne dziecko) do Nidy, to o mało sobie
łap nie połamał, bo było ślisko. Jest przy tym zdaniem Gawrosza oczywiste, że „Ten Nosek to jakiś idiota”, który ma
pewnie więcej niż 15 cm i nie zapada się w śniegu. W sumie jednak to pana Noska
Gawrosz lubi, bo dzięki niemu przychodzi listonosz i jest na kogo poszczekać, bo
te pozwy do sądu są od niego.
Tu się trzeba na chwilę zatrzymać,
żeby złapać, że oprócz typowego dla jego Pani zakrętasa endorfinowego w
przysadce (burmistrz – pif!, Nosek – paf!), Gawrosza cechuje jeszcze logika jego
Naczelnej. To że pan Nosek nie odśnieżył „jego” ulicy (Słowiańskiej?) spowodowało,
że Gawrosz o mało nie tracąc życia, zapadał się w śniegu, a potem idąc po
Wojtka (naprawdę biedne dziecko), o mało się jeszcze nie połamał. Wszystko
przez tego Noska, który da się jednak lubić, „…bo te pozwy z sądu, to od niego”. Tak więc pozwy, które na początku
pochodziły od burmistrza, w dalszej części okazują się jednak być pozwami od
pana Noska…
Cóż, nie dziwmy się logice
Gawrosza, bo gdy tak to wszystko sobie łapkami pisał, nie w jego przecież przysadce
buzowały z satysfakcją euforycznie endorfiny. To przecież nie on, mały (za
przeproszeniem jego rasowej mamusi) sukinsynek, doznawał błogiego zadowolenia i
ekstatycznej rozkoszy. Czyim alter ego
jest Gawrosz i czyje żądze zaspokaja jego pisanina? Zgadnąć nietrudno, zresztą
autorka, której pies, zamiast jak normalny pies chodzić po ulicy na smyczy, to „chadza po ulicy w smyczy”, już na
początku wyjaśnia, że nasza władza zasługuje na… komentarze okiem psa.
Ciekawe, czy Gawrosz słyszał o
Wiesiu? Ciekawe, jaką laurkę wystukałaby łapkami swojej Pani ta biedna mała
psina? Na co (zdaniem Gawrosza ma się
rozumieć, bo Naczelna pewnie nic o tym nie wie), zasługuje, taka miłośniczka
zwierząt?
Słuchaj Gawroszu. Nim obszczekasz
wszystkich wrogów Naczelnej i obsiusiasz im wycieraczki, wklep łapkami w Google
dwa słowa: „Wiesio” i „Grzybowska” i naciśnij Enter.
Na drugiej pozycji, widzisz piesku?, wyskoczył wpis z facebooka:
Na drugiej pozycji, widzisz piesku?, wyskoczył wpis z facebooka:
WIESIO JEST W GŁOWNIE NIE W
MOSINIE.
Tak, masz rację, ten pierwotny link
już nie działa. Nie działa, bo mamusia usunęła, pardon – Naczelna, usunęła
wszystkie ślady, jak starała się załatwić ci braciszka. Jak pół świata i dwa schroniska
dla zwierząt (właśnie w Głównie i w Mosianie) postawiła na nogi, bo tej szerokiej
piersi zachciało jej się przytulić jeszcze jednego pieska. Ale jest i dobra wiadomość.
Przyjrzyj się uważnie: czy widzisz, że pod fioletowym linkiem jest zielony
adres, a na końcu zielony trójkącik? Naciśnij go łapką, bo to adres do kopii, którą
wujek Google zachował, jako dowód, że mamusia, pardon – twoja Pani (przez bardzo
duże Pe), starała się zatrzeć ślady. Poczytaj, co sądzą o twojej pani ludzie,
którzy nawet nie wiedzą, że gdzieś w świecie jest jakiś nielubiany przez nią burmistrz,
Nosek, który ciąga ją po sądach nie wiadomo za co i całe to Ruciane. Na Facebooku
mamusi już tego nie znajdziesz, bo wywaliła wszystko. Spiesz się, a może nawet zapisz sobie kopię na
pamiątkę. Pokaż mamusi – na pewno wszystko ci wyjaśni. Tak jak to, czemu w
ramach prac społecznie użytecznych, czy jak się to tam nazywa, okna myła w
Piszu, nie w Rucianem-Nidzie. Najpierwo przeczytaj to, a potem porównasz z tym co mamusia (no, pardąsik, no? Co mi z tą mamusią?!), tzn. nasza kochana pani Ania-Redaktorka pisała.
A tu masz Wiesia, co nie dojechał. No i uważaj na przysadkę, biedaku.
A tu masz Wiesia, co nie dojechał. No i uważaj na przysadkę, biedaku.