niedziela, 13 stycznia 2013

Hej, kto Polak, na bagnety!



Najpierw powinszujmy panu Henrykowi! Sylwestrowy plakat ilustrujący Naczelną i jej czytelników na pewno nie miał na to żadnego wpływu, jednak My po raz pierwszy wspomniała o przycinaniu, depilacji i kosmetycznym retuszu w czytelniczych listach! Do tej pory wszystkie epistoły typu: Henryk /…/ imię i nazwisko do wiadomości redakcji szły spod jednej sztancy i Naczelnej nie przeszkadzało, że wszystkie są na to samo kopyto.
Początek nowego roku przyniósł odmianę – wolne media poprzedziły list Henryka uwagą: „Zgodnie z wolą Autora list poprawiłam stylistycznie, zachowując jednocześnie pełną zgodność z duchem oryginału.”, a całość zakończyły wszystko wyjaśniającym dopiskiem tekst poprawiony”.
Tak więc brawo, Panie Henryku! Gromkie brawa dla Pana za ten poprawiony i od dwóch lat urzekający wszystkich styl.* Po przyznaniu się do poprawek, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wciąż był Pan nauczycielem z Nidy, mieszkańcem Karwicy, dziadkiem ucznia z Ukty, czy nawet mieszkanką spółdzielni NOWA i czytelniczką Zofią jednocześnie. Styl zresztą, jak dupę, każdy ma własny(ą) i Naczelna również. Ważny jest „duch oryginału” i ten duch też jest niezmienny.
 Jak już kiedyś usilnie wpierałam – szkolnictwo i edukacja syna to ulubiony konik (jeśli nie kobyła) My/Naczelnej. Wpierałam, że ten uraz do szkolnej ławki to wynik urazów, jakich konik (jeśli nie kobyła) doznał podczas brykania przez wysokie płoty edukacji + proza życia. Z jednej strony urojeniowe majaki o Batorym/Traugutcie, antropologii kultury ze starocerkiewnymi elementami polonistyki (na obu magisterka) i doktorat z socjologii. Z drugiej – siermiężnie przaśny real po porannym ocknięciu: wieś zabita dechami, małe dziecko w domu i ta cholerna szkoła w Ukcie. Czy to dałoby się zrymować? No pewnie, że nie i zapewne stąd te baty i cięgi, jakie Ukta zbierała przez ostatnie lata, oraz zapowiedź, że dalszym kształceniem chłopięcia zajmą się renomowane Mikołajki.
Tak się złożyło, że Mikołajki zastąpiła może nie równie renomowana, ale za to znakomita („Liczą się efekty, a te są znakomite.” – pisze Naczelna) szkoła w Nidzie. Dlaczego znakomita? „Trafiliśmy naprawdę na bardzo dobrą, przyjazną szkołę. Nie żałuję mojej decyzji.” – podsumowuje My, wyznając wcześniej, że nadrobienie dwuletnich braków kosztowało Ich niemal trzy miesiące ciężkiej orki, aby wyjść na prostą! Czy ktoś to ogarnia? Trzy miechy ślęczenia nad książkami, żeby zaorać ugór, jaki szkoła w Ukcie pozostawiła w głowie małego ucznia?
Obserwator ugina się od deklaracji miłości i troski o pociechę Naczelnej. Trochę szkoda, że My nie wyjaśnia, gdzie przez te dwa lata była. Może dziwić, że My nie kojarzy, czy dwa lata matki w roli wolnych mediów jakoś dziwnie nie zbiegają się z dwoma latami zaległości dziecka. Nie bądźmy jednak zbyt surowi – raz już przecież tłumaczyła, że jej zdolności pedagogiczne są poniżej zera. No tak, ale to było w czasach, gdy szkoła w Ukcie była jeszcze szkołą przyjazną i miała u Naczelnej zupełnie inną prasę niż teraz.  Tak więc, nauczyciele i pedagodzy z Nidy – łaska wolnych mediów na pstrym koniu jeździ.    
Plotka o połączeniu szkół, jak twierdzi naczelna, wywołała ogromne poruszenie wśród rodziców. Jako pierwszej Obserwator oddaje głos mamie piątoklasistki i pozwala jej się oburzyć: „- To jest skandal”, mówi mama, a my już w tym jednym krótkim zdaniu możemy sobie popodziwiać poprawiony styl i „ducha oryginału”.  Dalej mama nie zgadza się na połączenie, bo dzieci na tym stracą. W jaki sposób stracą, trudno zgadnąć, bo nadążyć za rozumowaniem Naczelnej to spora sztuka, a mama nie wyjaśniła.
W przeciwieństwie do mamy, jeden z pedagogów nie boi się o dziecko, bo w ogóle się nie boi, tylko się śmieje. Łączenie szkół to odwet za referendum, bo wielu się nie bało i poszło.   
Najważniejszy jest komentarz.
„Nie chodzi tu nawet o bezpieczeństwo dzieci - jak rozumiem, budynki nadal pozostałyby oddzielne - ale o potworny rozstrzał wiekowy” pisze My w swoim komentarzu, a my oddychamy z ulgą, że dzieciakom nic się nie stanie. Cały problem więc w tym potwornym rozstrzale, bo (uwaga!) dyrekcja nie będzie w stanie pochylić się nad prawie dorosłym osiemnastolatkiem i sześciolatkiem mozolnie smarującym koślawe bukwy. Naczelnej, prócz doktoratu i tytułu radnej, należałoby dodać w CV jeszcze zawód nauczycielki. Dyrekcja pochylona nad kulfonami pierwszoklasisty – My musiała gdzieś to widzieć na własne oczy! No chyba gdzieś musi być taka szkoła, gdzie zgarbiona dyrekcja śledzi takie rzeczy.
Naczelna, tak jak i ja, nie chce wdawać się w dywagacje nad reformą oświaty, ale wie jedno:
Wiem jedno - nie zgadzam się na połączenie, podobnie jak większość rodziców maluchów.”
To, że się nie zgadza, to oczywiste. Skąd jednak Obserwator wie, że nie zgadza się również większość rodziców? I czemu? Bo powstanie moloch, spadnie poziom, a dzieci i rodzice stracą na podmiotowości. No proszę: dopiero pierdyknęła plotka, a już jest skandal. Dopiero pierdyknął skandal, a już jest petycja. Dopiero petycja, a już Naczelna o tym donosi.
Petycję podpisałam jako jedna z pierwszych. Namawiam Państwa na to samo - obrońmy szkołę naszych dzieci.” – wzywa Naczelna na koniec, a mnie dręczy pytanie – kto jest autorem petycji i czy aby w treści nie odnajdziemy dobrze znanego stylu i „ducha oryginału”?
Stawała już w obronie tylu spraw i ludzi, że można uznać to za Jej hobby. Broniła nas przed parkiem narodowym i podwyżkami ciepła. Opiekowała się dziećmi i organizowała swoje biuro interwencyjne. Wiodła lud do referendum i interweniowała w sprawie dróg, dziur i chodników. Czyżby tym razem padło na biedną szkołę?
Zupełnie bez znaczenia jest, czy w plotce o łączeniu szkół tkwi tylko ziarnko prawdy, czy cały arbuz. Ważne, że Naczelna znów jest po tej właściwej stronie barykady. Barykady, którą właśnie stara się usypać. Trzymamy kciuki.
 

* - Panu Henrykowi należą się jeszcze oddzielne małe brawka. Nie wiadomo, czy to w wyniku poprawiania stylu, czy poprzez oddawanie „ducha oryginału”, on pierwszy wyłuskał od Naczelnej informację, że u Niej się nie przelewa. Do tej pory Obserwator to było przecież świetnie prosperujące przedsiębiorstwo.