Słoń i małpa
Jowisz wydał zarządzenie
Dotyczące słoni:
„Się zezwala na wchodzenie,
Tylko słonie goni,
Z tamtej części zagajnika,
gdzie rosną daktyle.”
Powód? - Srają, depczą trawę
i straszą motyle!
Pewien słoń, co chętny chadzać
W daktyli zakątek,
Prosi:
- Może by tak władza
Zrobiła wyjątek?
Może by tak szparkę małą
Zrobić w zarządzeniu,
Może by się coś tam dało
O tym „niewchodzeniu?”
Wielbłąd, struś i surykatka
Szepczą lwu do uszka:
- Słoń niech dupę tylko zatka
I chodzi na paluszkach.
- A motylki? – król odrzeknie –
On straszy motyle!
- Żaden motyl nie ucieknie,
Jak wejdzie na chwilę.
Lew wyjątek więc stanowi:
- Słoń jest swój, miejscowy,
Więc przyznaje się słoniowi
Patent daktylowy.
Może straszyć już motyle,
Wdeptać trawę w grunt
W całym zagajniku, byle
W tyłku nosił szpunt.
Przez lat kilka tak to trwało.
Słoń pychą nadęty
Chodził, bo mu się ubrdało -
Chronią go patenty.
Doniósł ktoś skory do buntu
I znów Jowisz orzekł:
- Słoń ten patent, zamiast szpuntu,
Wetknąć sobie może.
Dżunglę rozdarł dziki ryk.
Czerwony ze złości
Słoń, jak rozwścieczony byk,
W zranionej próżności.
- Jeśli ja nie mogę iść
Po głupie daktyle,
To tu nikt nie będzie jeść
Daktyli. I tyle!
Bo w tym przecież cała rzecz
I chodzi tylko o to,
Że jak ja – nie, to wy też!
Beze mnie? – choćby potop!
Surykatce strzelę w łeb,
Struś zdrajcą, nie bratem,
Wielbłąd to zwyczajny kiep!
Małpa adwokatem.
Małpie mówi wściekły słoń:
-Wściekły jestem srodze!
Tyś wścieklejsza, gotuj broń!
Jać to wynagrodzę:
Dupą świecisz. Dam ci jeść –
Dam bananów kupę.
Pomarańczy sztuk aż sześć
Plus kieckę na tę dupę.
Małpa w krzyk na cały głos,
Że to jakaś granda!
Wszystkich czeka jeden los-
To po prostu skandal!
- Nad ustawą nocy sto
Dla was przesiedziałam.
Aż się nie chce wierzyć w to,
Co tam wyczytałam:
Już do zagajnika wejść
- takie prawo boże –
I daktyla sobie zjeść
Teraz nikt nie może!
Świętą prawdę mówię wam,
O tym nikt nie słyszał...
Jowisz mi to dziś rzekł sam...
Wiem to od Jowisza…
Zląkł się gad, przeraził ptak -
Prawda to, czy blaga?
Wszystkie teraz radzą, jak
Jowisza przebłagać.
Schrypiał w gniewie boga głos
Gdy z licem marsowym
Ściągnął brew, rozdął nos,
Prawo dając nowe:
„Każdy może owoc rwać,
Bierzcie, ile chcecie.
Ale słonie?! Kur* mać!
Tłumaczyłem przecież!”
Wiedzieli to w Egipcie i znali dobrze grecy,
Że małpę bóg stworzył z nudów lub dla hecy.
A Pliniusz pisze o tym i Tacyt wspomina,
Że rozumem swoim słoń człeka zagina.
Jeśli pierwsze – prawda, drugie – jakieś bzdury.
Trzymałby słoń z małpą? Trzymałby? No, który?
-----------------------------------------------------
Puenta zaś powiastki tej
sama tu wyrosła:
Gdy słoń z małpą trzymać chce,
to wyjdzie na osła…
Z francuskiego przełożyła : Zofia Halbersztad