Rokujący świetne nadzieje na przyszłość alkoholik, kolega Wojciech Frykowski, zirytował się pewnego dnia na zbyt opieszałego kelnera i aby mu dać znak do rozpoczęcia działalności, rzucił w niego ogórkiem, ponieważ jednak stopień rozbawienia kolegi Frykowskiego uniemożliwił mu celność ciosu, ogórek trafił w barmana, poważnego starca w okularach, po czym odbił się od okularów i trafił w samotnego konsumenta trującego się przy barze, który nie czekając na wyjaśnienia wymierzył barmanowi cios w czaszkę, co stało się hasłem do ogólnej bójki w myśl zasady wszyscy przeciwko wszystkim. Akurat znajdowałem się w szatni, kiedy wbiegł barman.
- Trzy radiowozy z bananami! - krzyknął do szatniarza.
Szatniarz wbiegł na salę i przez chwilę taksował walczących fachowym spojrzeniem. Po czym wrócił do szatni.
- Dwa z bananami też będzie dosyć - oświadczył; następnie zaczął łączyć się z milicją. Zainteresowany fachową a nie znaną mi dotychczas terminologią, poprosiłem o wyjaśnienia i udzielono mi ich z całą życzliwością. Otóż stopień rozbawienia gości obliczano na radiowozy policyjne, a czym jest "banan”, wie każdy, i nie należy się o tym rozpisywać.
Marek Hłasko – „Piękni, dwudziestoletni”
Czym jest ochlokracja i kim jest ochlokrata? To trudne słowo, ale nie wywołujmy już na początku sztucznego napięcia. Pojęcie ochlokracji nie pochodzi ani od rzeczownika „ochlaj”, ani od czasownika „chlać”. Niestety, nie pochodzi, choć zarazem w niczym ta okoliczność nie przeszkadza, aby ochlokrata nie mógł oddawać się jednemu i drugiemu. W byle wikipedii można wyczytać, że ochlokracja to rządy motłochu, gdzie nie obowiązują żadne stałe zasady, a wszelkie decyzje i działania tłumu wynikają z widzimisię demagoga. Demagog z kolei to taki przywódca, który ten motłoch porywa i umiejętnie steruje jego emocjami – np. zawiścią, mściwością, rządzą odwetu, czy zwykłym ludzkim strachem. Demagog wskaże tłumom „ich” wroga, będzie umiał poszczuć jednych przeciwko drugim, wskaże jedynie słuszny cel i nawet najciemniejszemu wytłumaczy, jaka jest prawdziwa prawda.
Czy Naczelna są ochlokratką? Ona sama twierdzi, że tak i nie ma powodów, aby jej nie wierzyć. Proces dorastania można nawet prześledzić i zobaczyć, jak hartowała się stal. Proces utwardzania stalowych przekonań Ori(Anki) układa się w osobliwe kalendarium. Gwałtowne przyspieszenie, z jakim krystalizowały się jej poglądy, przypomina karuzelę – im szybciej się ona kręci, tym szybciej można dostać zawrotów.
„A ja się zaczynam zastanawiać, czy ja aby ochlokratką nie jestem...”, pisze o sobie we wrześniu ubiegłego roku. Ideologiczny okres burzy i naporu zbiegł się, co prawda, z fazą larwalną, lecz był zdecydowanie krótszy. Ledwie zaczęła się zastanawiać, ledwie zaczęła przemyśliwać i wyliczać na paluszkach wszystkie „za” i „przeciw”, a już w miesiąc i tydzień później ideologiczna stal była w pełni zahartowana i twarda jak syberyjski beton:
„Z wyznania jestem absolutną ochlokratką.” – obwieściła światu i sympatykom. Świat dostał pewnie rozdziawu z wrażenia, a niejeden ze wstrząśniętych sympatyków musiał aż przykucnąć. Bo czyż nie robi wrażenia to iście stachanowskie tempo ideologicznego dorastania? Niektórzy pół życia zmarnują, aby pojąć, w co wierzą i co wyznają, a nasza Naczelna ledwie pomyślała o założeniu Obsrywatora i już zastanowienie i wątpliwości przerodziły się w absolutną pewność – jestem ochlokratką i to absolutną!
Niewiele trwało, by neoficki żar wyznania uzyskał dodatkowe wsparcie. W dwa miesiące później My posłużyła się siłami nieokiełznanej przyrody:
„ja jestem ochlokratką genetyczną” – wyznaje w komentarzu. Z genami nikt nie wygrał, bo geny to nieokiełznane siły natury. Dlatego za następne trzy miesiące My/Naczelna wyzna raz jeszcze:
Kim jest z natury genetyczna ochlokratka? Wilkiem, którego natura zawsze ciągnie do lasu, czy łgarzem przyprawiającym sobie brodę mędrca? Lemingiem biegnącym z woli genów w przepaść, czy krętaczem zmyślającym szybciej, niż sama zdoła się zastanowić? Kim jest ta niby doktor socjologii, dziennikarka mówiąca o sobie per „ochlokratka” i co to ma niby oznaczać?
Jeśli ochlokracja w jej wydaniu oznaczać ma nieprzepartą chęć czynienia rozpierduchy, psucia wszystkiego, co napotka i obsrywanie wszystkich, których sięgnie rozrzut laksacji, to jest w istocie ochlokratką. Jeżeli nie potrafi oprzeć się wewnętrznej potrzebie wyszydzenia spraw, których nie rozumie; poniżania ludzi, których w ogóle nie zna i zjawisk, których po prostu nie pojmuje, to jest ochlokratką. Jest nią i trzeba Jej jeszcze oddać, że zakres pojęcia uzyskał nowe, szersze znaczenie.
„Samorządy to nie moja bajka, chociaż byłam niegdyś radną.” – wyznaje i dodaje, że „nie czuje bluesa”. Męczy ją to i nudzi. Może dlatego nigdy nie pracowała w biurze. Przez litość nie pytajmy, co oprócz swojej „ochlokracji” czuje, co ją nie męczy i nie nudzi. Tak jak przez litość dla prawdy nie pytajmy, gdzie do tej pory pracowała, bo zdaje się, że od pracy woli pokera i brydża…
Nie ma Obsrywatora bez komentarzy. Bez komentatorów Obsrywator po prostu nie istnieje, a ich uwagi zdaje się, że zastępują ochlokratce tzw. normalne życie. Londyński Hyde Park, gdzie w imię wolności słowa każdemu wolno powiedzieć wszystko na wszystkich, ma jedną tylko niezmienną zasadę – nie wolno obrażać królowej. Lokalna odmiana Hyde Parku też ma taką regułę, a obrażać nie wolno jego królowej. Trudno właściwie zdefiniować, na czym owo obrażanie polega, lecz ogólnie mówiąc chodzi o chamstwo, głupotę, bezczelność i trollowanie. Jak z kolei rozumieć należy te pojęcia, wyjaśnia sama My/Ochlokratka. Generalnie są to nieprzychylne uwagi pod Jej adresem.
„Proszę Pani, Obserwator jest wprawdzie najzupełniej legalnązarejestrowaną sądownie gazetą, ale pozostaje własnością prywatną. Mamy chybaprawo nie tolerować u siebie trolli i chamów, prawda?” – wyjaśnia Ori(Anka) i wszystkim natychmiast się rozjaśnia. I słusznie! Granice wolności (nawet u absolutnych ochlokratów) wyznaczyć trzeba! Jakiś porządek (nawet u genetycznych ochlokratów) musi być! Nie będzie jeden z drugim (nawet u ochlokratów z natury) odbierał jej prawa do nietolerowania u siebie trolli i chamów! Na portalo-gazeto-blogu można dostać za to bana na tydzień, miesiąc, albo na wcale.
Bo wolność i porządek od zawsze chodzą w parze. Kiedyś subtelną różnicę pomiędzy nimi wyznaczały banany. Ochlokracja nie używa już tych metod. Wystarczą jej bany i to bez radiowozów.